poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Błedologia stosowana czyli o źródłach błędów w orzeczeniach cywilnych cz II z III



CZĘŚĆ II
TOROWANIE
 

Torowanie to wielka pułapka.

I groźna broń procesowa. Na miarę filmów s-f, pokazujących możliwości telepatycznego wpływania na świadomość i zachowanie innych ludzi.

Wyobraźmy sobie, że uruchomię w Twojej głowie pewną ideę, poprzez wypowiedzenie słowa:
 
„pić”.
 
 
Jeśli za kilkanaście sekund czy nawet minut proszę Cię o uzupełnienie słowa:
 
„w_da”
 
uzupełnisz ją raczej tak: „woda” niż tak „wada”. Byłoby odwrotnie, gdybym zamiast „pić” uruchomiła ideę słowem „połamany”.
Torowanie, to wprowadzenie idei do umysłu za pomocą słów.
 
Dlaczego to jest tak niebezpieczne? Ponieważ istnieje System 1, który jest specjalistą od tzw. myślenia szybkiego, w tym także od heurystyk, w przeciwieństwie do Systemu 2, który jest specjalistą od myślenia wolnego, w tym i weryfikowania wyników przewidywań np., heurystycznych.

I System 1, ten sam, który działa na heurystykach, kieruje się zasadą:
„Istnieje tylko to, co widzisz”.

Zdolność skojarzeniowa podsuwa umysłowi tylko te idee, które zostały wcześniej w nim aktywowane. Z nich System 1 konstruuje jak najlepszą opowieść – o tej właściwości umysłu wspominałam już w poprzedniej częściej, ilustrując grą w „Story Cubes”.

To oznacza, że System 1 nie pamięta odrzuconych alternatyw. Nie pamięta nawet, że istniały. Nie jest zdolny do świadomych wątpliwości, bo to wymaga utrzymywania w głowie jednocześnie dwóch sprzecznych idei, a to potrafi tylko analizujący System 2.

Przykład:
Czy Anna będzie dobrą liderką? Jest stanowcza, dobrze pracuje w zespole…
Umysł podsuwa odpowiedź: Tak, będzie dobrą liderką.
…Nawet jeśli dalsze jej cechy były następujące: jest okrutna i skłonna do korupcji.
 
Zobaczmy, czego umysł NIE ZROBIŁ.

Nie zapytał: co jest potrzebne, żeby orzec, czy jest dobrą liderką. Od razu ocenił to, co mu podsunięto i wyciągnął wnioski.


I tutaj dzieją się dwie ciekawe rzeczy w wymiarze sprawiedliwości:

Po pierwsze system kontradyktoryjny dba o to, by nie doszło do torowania: druga strona pokazuje alternatywę zaimplikowanej idei. Przynajmniej z założenia, bo jest jedno ryzyko: że pozwany zostanie również zainfekowany. Będzie się bronił, ale w ramach narzuconych ideą utorowaną przez powoda. To wynika z konieczności wypowiedzenia się o twierdzeniach i dowodach drugiej strony. „Istnieje tylko to, co widzisz”. I możesz zapomnieć utorować ideę przeciwną.

Po drugie, okazuje się, że sędziowie nieźle bronią się przed torowaniem, co wynika z moich wywiadów.

Zacytuję sędziów:

„Sam pozew jest nieprawdziwą wersją. Każdy podaje tylko swoją prawdę. Nikt nie podaje całej prawdy. Trzeba prawdę z prawdą zestawić i wtedy koncepcja jest”

„Pozew jest często pisany sugestywnie. To ważny moment, by nie wyrabiać sobie zdania na podstawie pisma jednej ze stron, nawet jeśli ono dobrze brzmi. Na rozprawie proszę o wyjaśnienie. Lubię art. 212 k.p.c. Po wysłuchaniu zaczyna się klarować projekt decyzji. Proces decyzyjny przebiega takimi etapami i ważne, by nie zabrnąć w ślepą uliczkę, ze zbyt wczesną decyzją. Ważne w tym zawodzie by być gotowym na zaskoczenia. Można mieć projekt decyzji, ale trzeba być gotowym na obserwowanie zdarzeń. Mamy skłonnośc do zakładania tezy i prowadzimy wtedy postępowanie pod tezę. To błąd”.

„Wszelkie decyzje podejmuję po przeprowadzeniu pełnego postępowania dowodowego. To nie jakiś banał, tak jest naprawdę. Tak się nauczyłam. Umiem się dystansować od sprawy. Nie uprzedzam się w ogóle. Kiedy wyznaczam termin rozprawy, nawet nie chcę myśleć, kto tu ma rację. Tyle tylko, by przygotować rozprawę”.

„Czekam na rozwój wydarzeń. Jak mam świadków i inne dowody, to się zwykle dzień wcześniej nie zastanawiam, co się wydarzy. Po pierwsze nie mam czasu. Po drugie to jałowa debata – rozwiązywanie problemów, które się wyklarują podczas zeznań. Jest to błąd początkujących, że biorą pozew się doktoryzują. Trzeba się orientować w zagadnieniach, ale sędzia nie musi mieć od razu rozstrzygnięcia sprawy. Nie mówię, że sprawy są nieprzygotowane, na tyle, na ile trzeba na danym etapie, nic więcej. A niekoniecznie na tyle, by strony przycisnąć czy pokazać opcje ugody”.

I jeszcze jedna wypowiedź, na którą chcę zwrócić szczególną uwagę, bo mi będzie za chwilę potrzebna:

„Nie dopuszczam do sytuacji, by zamknąć sprawę i potem zacząć nad nią myśleć”.

Z tych wypowiedzi wynika, że sędziowie czekają.
To nie znaczy, że nie mają pomysłu na sprawę – owszem, mają, ale o tym za chwilę. Skupmy się na tym, że mimo, iż istnieje groźne torowanie, to sędziowie wypracowali sobie, na bazie doświadczenia, broń: bronią się przed oceną, czekają na rozwój wypadków.

Na marginesie odkryłam coś ciekawego: ustalając stan faktyczny, a więc przy próbie jego zrozumienia, sędziowie stosują koło hermeneutyczne. Formułują osąd i poddają go następnie wątpliwościom, których rozwiewanie przenosi ich na wyższy poziom.
Koło hermeneutyczne, w uproszczeniu, polega na założeniu, że nie można zrozumieć całości, bez zrozumienia szczegółu i jednocześnie szczegół nie może być zrozumiany bez odwołania się co całości. Dlatego rozumienie opiera się na ruchu kolistym o szczegółu do ogółu i z powrotem. Podobnie, m.zd. można stosować ten mechanizm nie tylko do interpretacji przepisu, ale także do usiłowania zrozumienia sytuacji faktycznej.

Dobrze opisuje to jeden z sędziów:

„Każda decyzja jest wynikiem sumy innych decyzji”

Obiecałam wrócić do tego, czy sędziowie mają przeświadczenia, czy są bierni. Otóż nie są bierni i nie udają, że nie mają przeświadczeń. Znów zacytuję samych sędziów:

„Na pierwszej rozprawie trzeba już wiedzieć, co tam się będzie działo. Jeszcze niekoniecznie wczytuję się w przepisy i rozwiązanie kwestii czyto prawnych, które strony sygnalizują. Podejmuję decyzję, kogo wezwać, kogo nie. Najpierw fakty. Natomaist jakaś koncepcja rozstrzygnięcia, w jakim kierunku to zmierza, to już na początku jest. Pomysł trzeba mieć przed rozprawą. Po co dopuszczać dowody na wysokość odszkodowania, skoro uważam, że nie ma podstaw do odszkodowania? Ale zależnie od tego, co się wydarza, to skręca w 1 lub 2 stronę”.

„Na podstawie pozwu określam zakres norm, z których mogłoby wynikać istnienie dochodzonej wierzytelności. To jest przygotowanie do pierwszej rozprawy. Podaje na niej stronom te elementy stanu faktycznego, czy hipotezy norm, które powinny zostać wyjaśnione i być przedmiotem dowodzenia i zakreślam termin do zgłaszania dowodów”.

„Zawsze robię tak samo. Ja sprawa nieoczywista, bo np. nie można zdekodować żądania z pisma, to staram się ustalić, czego chce strona. Jak odkrywam, czego żąda, to stawiam sobie takie samo pytanie zawsze: co mi jest potrzebne do wydania wyroku”.

I jeszcze coś o przeświadczeniu:

„Doświadczenie zawodowe pozwala po 100 czy 1000 spraw na przewidywanie. To nie jest nastawienie czy przeświadczenie. To jest wyrobiona spostrzegawczość”.

 
KIEDY SĘDZIA MA PRZESTAĆ CZEKAĆ?

Jeden z najistotniejszych przepisów k.p.c.:

Art. 227. Przedmiotem dowodu są fakty mające dla rozstrzygnięcia sprawy istotne znaczenie.

Od polityki sędziego wiele zależy. Spójrzmy na przykład:

Wspólnota mieszkaniowa pozywa jednego z właścicieli o zapłatę. On zgłasza zarzut potrącenia, wskazując swoją wierzytelność z tytułu bezumownego korzystania ze strychu przez wspólnotę. Jednocześnie stwierdza, że strych jest zajęty w ten sposób, że inni właściciele składują tam swoje rzeczy. Jako dowód na okoliczność szkody powołuje biegłego, celem wyliczenia potencjalnego czynszu, będącego podstawą wyliczenia wynagrodzenia za bezumowne korzystanie. Sędzia dopuszcza dowód.
Dlaczego?

Z punktu widzenia sprawy jest to bezsensowne: Z twierdzeń obu stron wynika, że wspólnota nie ma legitymacji biernej w zakresie roszczenia o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie, bo strych zajmują poszczególni właściciele.
Więc – dlaczego?
 
Trzeba spojrzeć szerzej na politykę danego sędziego. Sędziowie dzielą się na kilka kategorii:


1.
Tacy, którzy dopuszczają wszystkie dowody, jak leci;
2.
Tacy, którzy dopuszczają dowody tylko na fakty ściśle związane z literalnie określonym sporem;
3.
Tacy, którzy podejmują decyzję na bieżąco;

Ten sędzia być może należy do pierwszej grupy. Co może kierować  sędziami z tej kategorii?

Są dwa argumenty:


1.  Wysłuchać – to pozwoli przekonać następnie strony do wyroku;
 
2.  Zobaczyć kontekst – to pozwoli spojrzeć na fakty „systemowo”, analogicznie do systemowego patrzenia na przepisy;

Całość kontekstu pomaga zinterpretować elementy składowe.

Oddaję znów głos sędziom:

„W sprawie gospodarczej to nie jest pojedynczy spór. To fragment wieloletniej współpracy. I tu już sam wybór problemu jest sztuką. (…) Czy są powoływane dowody bez związku ze sprawą? Nie ma prawa tego oceniać, póki ich nie przeprowadzę. To widać dopiero, kiedy je zrealizuję. One zawsze mają jakiś związek. Pytanie, czy niezbędne. To się często dzieje w rozmowie. Sędzia wyciąga ze świadka rzeczy, które okazują się przydatne”.

W tym kontekście, biorąc pod uwagę różne „polityki” sędziów, dotyczące postępowania dowodowego, widać, jak bogate w sferze wykonawstwa mogą być w szczególności dwa przepisy k.p.c.:

Art. 227. Przedmiotem dowodu są fakty mające dla rozstrzygnięcia sprawy istotne znaczenie.

Art. 224. § 1. Przewodniczący zamyka rozprawę po przeprowadzeniu dowodów i udzieleniu głosu stronom.

Podsumowując,
Istnieją mechanizmy w umyśle, których sędzia powinien być świadomy, przy orzekaniu i których negatywnemu oddziaływaniu powinien umieć się przeciwstawić. Przy torowaniu jest to uruchomienie myślenia alternatywnego, w stosunku do prezentowanego przez stronę stanowiska – wspierać go tu może zrealizowana w danym postępowaniu kontradyktoryjność w stanie idealnym, a więc przy założeniu faktycznej równości stron, polegającej m.in. na tym, że dysponują jednakowo dobrą pomocą prawną. Myślenie kategorią alternatyw, wyćwiczone do tego stopnia, by było automatyczne, pozwoli uniknąć w dużej mierze zagrożenia zasadą kierującą umysłem, która brzmi: „Istnieje tylko to, co widzisz”. Z wypowiedzi sędziów wynika, że, na bazie raczej doświadczenia, niż odpowiednich szkoleń, tworzą sobie mechanizmy obronne wobec torowania. 
Nie oznacza to jednak, że sędziowie są bierni podczas procesu. Starają się dochodzić do decyzji korzystając z odpowiednika koła hermeneutycznego. A to oznacza, że stronią od czynienia pewnych spostrzeżeń, tyle tylko, że starają się je modyfikować w miarę postępu procesu.

Jedną z najtrudniejszych decyzji sędziego może być ta, która dotyczy stwierdzenia, że postępowanie dowodowe należy zakończyć. Wypracowując sobie zasady podejmowania tej decyzji, sędziowie odwołują się do różnych polityk działania w sprawie dowodów i interpretacji art. 227 k.p.c.




Zastrzeżenie:

Niektórzy zarzucają mi, że idealizuję sędziów. Zwracam uwagę: konstruując i re-rekonstruując proces podejmowania decyzji przez sędziów, stwarzam pewien model. Wyłania się on z wypowiedzi sędziów, brzmienia k.p.c. i wyników badań z zakresu psychologii.

Nie oznacza to, że ten model jest realizowany przez każdego sędziego. Wielu z nich mowi o tym, jak działa, ale zwracają niekiedy uwagę, że taki mają sposób działania „w założeniu”, jeśli pozwala im na to czas i rzeczywistość organizacyjna wymiaru sprawiedliwości. O przyczynach tego stanu rzeczy pisałam i będę pisać dalej, w innych postach.

***

uwaga: wyjątkowo zastrzegam sobie "nieprzedrukowywanie" tego posta. Wynika to stąd, że jest on odzwierciedleniem wystąpienia na żywo, a jednocześnie jest szkicem publikacji w standardzie artykułu naukowego.

Z tych samych względów wskazuję jedynie ogólnie, iż cytując wyniki badań lub przykłady, korzystałam z książki "Pułapki myślenia. O myśleniu wolnym i szybkim" Daniela Kahnemana (nie dotyczy to przykładu z pijaczkiem i profesorem; zaznaczam także jednak, iż przykład ten jest dziełem wyobraźni i nie ma związku z żadną rzeczywistą sprawą. I mówię to serio, bez mrugania okiem.


 
 

 

niedziela, 5 kwietnia 2015

Niezawisłość sędziego cywilisty w kontekście stabilności prawa




To jest temat mojego planowanego wystąpienia na XV Konferencji Naukowej „Państwo, gospodarka, społeczeństwo”, w panelu w sekcji prawnej "Stabilność prawa jako wartość", która się odbędzie w Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego w dniach 8-9 czerwca br.

Szczegółowe informacje podam bliżej tego terminu, na razie jedynie założenia wystąpienia:

Niezawisłość sędziego cywilisty w kontekście stabilności prawa

Tradycyjnie, elementem stabilności prawa, jest unikanie zbyt częstych jego zmian. Jednak elementem stabilności prawa, jest także „stabilność” jego stosowania.

Używam tego słowa w cudzysłowie, ponieważ zawartość pojęcia „stabilności stosowania prawa” nie jest oczywista i zamierzam tę „stabilność” zdefiniować.

Kolejnym krokiem w dążeniu do zbadania tytułowego zagadnienia, jest skonfrontowanie dwóch wartości. Jedną z nich jest stabilność stosowania prawa. Drugą z nich jest niezawisłość sędziowska.

Czy te dwie wartości stoją w konflikcie? Pozornie wyglądają na potencjalnie skonfliktowane. Jednak, na poziomie teoretycznym, nie stoją w sprzeczności, czego zamierzam dowieść.

Natomiast na poziomie praktycznym, na codziennie otwieranej, przed rozpoczęciem rozpatrywania spraw na wokandzie, sali sądowej, dochodzi do faktycznego, stałego ścierania się tych wartości. W wyniku tego może dojść do konfliktu.

Zamierzam sprawdzić, czy tak widziany konflikt, jest pozorny, czy rzeczywisty. Jeśli jest pozorny, to powinien istnieć uniwersalny instrument ochrony sędziego przed zarzutem odpowiednio: zagrażania stabilności prawa jego  orzecznictwem lub zagrażania jego niezawisłości zbytnim posłuszeństwem wobec „panującej” linii orzeczniczej.

Jeśli jednak ten konflikt wartości – stabilności prawa i niezawisłości sędziowskiej -  jest rzeczywisty, to postawić trzeba pytanie, według jakich kryteriów należy szukać równowagi między tymi dwoma wartościami? Oczywistym jest co najmniej to, że przecież żadna z nich nie może wyprzeć drugiej – muszą działać w tandemie.

Podsumowując, poszukuję prawdy na temat teoretycznego lub praktycznego konfliktu między wartością w postaci „stabilności stosowania prawa” a wartością w postaci niezawisłości sędziowskiej.