Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Konstytucja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Konstytucja. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 21 czerwca 2021

"Przewlekła sprawiedliwość"

To oksymoron ze słownika wymiaru sprawiedliwości. 

Oksymoron, z greckiego dosłownie „ostrotępy”, czyli zestawienie słów o sprzecznym znaczeniu. „Przewlekła sprawiedliwość” to innymi słowy właśnie „gorący lód”, „ciemna jasność”, „żywy trup”.

Sąd Najwyższy ocenił, że o zasadności skargi na przewlekłość nie może decydować sam tylko ogólny czas trwania postępowania w danej sprawie, lecz konieczne jest wskazanie konkretnych czynności procesowych, których sąd nie podjął lub które przeprowadził wadliwie w toku kontrolowanego pod względem terminowości postępowania [1].

Teza słuszna.

Niestety fakty w sprawie i oceny zawarte w uzasadnieniu przypominają stwierdzenie, że „operacja się udała, ale pacjent umarł”.

Analiza akt wykazała, że sędzia ani sąd nie zawinił. Jednak zapomniano że przesłanką stwierdzenia zasadności skargi jest naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki. „Nieuzasadnioną zwłoką” jest trwanie postępowania dłużej niż to konieczne dla wyjaśnienia istotnych dla rozstrzygnięcia okoliczności faktycznych i prawnych. Nie z winy sędziego czy sądu, tylko w ogóle. A więc winnym może być też system wymiaru sprawiedliwości.

Niekiedy sądy, oceniając, czy doszło do przewlekłości postępowania, odnoszą się nie do kryteriów ustawowych, czyli terminowości działań, ich prawidłowości, w kontekście charakteru sprawy i zachowania skarżącego, lecz do możliwości systemu: „Upływ nieco ponad pięciu miesięcy od wniesienia apelacji bez wyznaczenia terminu jej rozpoznania nie może być oceniony jako nieuzasadniona zwłoka Sądu Apelacyjnego w rozpoznaniu sprawy. Pięciomiesięczny okres oczekiwania na wyznaczenie rozprawy apelacyjnej mieści się bowiem jeszcze w pojęciu rozsądnego terminu, w którym sprawa może oczekiwać na jej rozpoznanie pośród innych wniesionych do sądu spraw”. [2].

Tymczasem nie można in abstracto, bez uwarunkowań konkretnej sprawy, podać „rozsądnego terminu” załatwienia sprawy. „Czas rozpoznania danej sprawy ma być adekwatny do stopnia jej skomplikowania pod względem faktycznym i prawnym, a to wyklucza jakiekolwiek odgórne założenia co do okresu powodującego przewlekłość postępowania”. [3]

Podobnie odwołanie się do „średniego” czasu trwania spraw jest nieuzasadnione, ponieważ stanowi on okres będący wypadkową wielu spraw, nieodnoszący się do okoliczności konkretnej sprawy. Taka „średnia” odwołuje się do czasu trwania spraw obliczonego w relacji do możliwości organizacyjno-kadrowych sądu, co nie znajduje podstawy w ustawie ani, w szczególności, w Konstytucji, w świetle art. 45. Prezesi sądów, którym zarzucano przewlekłość postępowania, wskazywali na fakt przeciążenia sądów. Miało to stanowić obiektywną i niezależną od sądu przyczynę przewlekłości postępowania. [4] Tymczasem w orzecznictwie strasburskim dobitnie podkreślono, w odpowiedzi na nawiązanie rządu polskiego do szczególnych trudności, z którymi borykał się sąd z powodu „przeładowania sprawami”, że państwa będące stronami Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności mają obowiązek, wypływający z art. 6 ust. 1 Konwencji, organizowania swoich systemów sądowych w sposób pozwalający sądom na sprostanie wymogom konwencji, łącznie z obowiązkiem rozstrzygania spraw w rozsądnym terminie. [5]

Zresztą i Sąd Najwyższy przyjął że wzrost liczby spraw określonej kategorii, który powoduje niemożność ich rozpoznania w rozsądnym terminie w konkretnym sądzie, nie usprawiedliwia władz państwowych, jeżeli nie ma charakteru nagłego, nieprzewidywalnego i przejściowego, a nie zostały podjęte przedsięwzięcia (legislacyjne, organizacyjne, finansowe), które pozwoliłyby na rozpoznanie spraw bez nieuzasadnionej zwłoki. [6]

Wracając do tego postanowienia, co to „operacja się udała, ale pacjent umarł”, sąd w skrócie tak opisał przebieg sprawy, jednocześnie wartościując czas trwania czynności przez określenia typu: „w ciągu niecałych [...]”; „nieco ponad [...]”.

„W ciągu niecałych 2 miesięcy od wpływu akt wraz ze skutecznie wniesioną apelacją wysłano zawiadomienia o terminie rozprawy”;

„Termin rozprawy był wyznaczony na nieco ponad 3 miesiące od wpływu akt z apelacją”;

Druga rozprawa została odroczona wskutek złożenia w terminie ok. 3 tygodni przed datą wniosku o wyłączenie sędziów rozpoznających apelację. Wniosek został rozpoznany w miesiąc po jego złożeniu (a w tydzień po terminie drugiej, odroczonej już, rozprawy).

„Kolejna rozprawa została wyznaczona po rozpoznaniu wniosku, w terminie około 4 miesięcy od jego rozpoznania i jednocześnie od terminu drugiej, odroczonej rozprawy”.

Sąd w uzasadnieniu do cytowanego orzeczenia skupia się na okresach pomiędzy zdarzeniami, mającymi miejsce w czasie trwania postępowania w ocenianej sprawie, ale jednocześnie przechodzi nad nimi do porządku, nie analizując, czy te odstępy są uzasadnione sprawą, a nie możliwościami wymiaru sprawiedliwości. W żaden sposób nie wyjaśnił na przykład, dlaczego przyjął, że fakt iż „druga rozprawa została wyznaczona na termin 4 miesiące po terminie pierwszej odroczonej rozprawy” jest adekwatny. Owszem, trzy tygodnie przed tą rozprawą złożono wniosek o wyłączenie sędziego, ale nic nie stało na przeszkodzie, by ten wniosek rozpoznać przed terminem rozprawy (a nie tydzień po jej wyznaczeniu). Niczym nie było też obiektywnie uzasadnione, że po rozpoznaniu wniosku o wyłączenie sędziego rozprawa odbyła się, ale dopiero po 4 miesiącach. Przecież sąd rozpoznający sprawę był gotów do przeprowadzenia rozprawy, skoro jej odroczenie nastąpiło jedynie wskutek złożenia ww. wniosku. 

Oczywiście domyślam się, że wynikało to stąd, że sąd miał już harmonogram spraw na te cztery miesiące. Jednak, z punktu widzenia danej sprawy i kryteriów ustawy, to nie ma znaczenia. System zawiódł, nie sędzia.

Sąd w cytowanym orzeczeniu argumentował, że „pomiędzy kolejnymi terminami rozpraw nigdy nie upłynął okres dłuższy niż cztery miesiące, który powszechnie jest uznawany za okres niewskazujący jeszcze na zwłokę w podejmowaniu czynności procesowych przez sąd”. Jednak trudno uznać to twierdzenie za uzasadnione, ponieważ nie zawiera ono żadnego odniesienia do okoliczności sprawy. A ustawa nie odnosi się do możliwości wymiaru sprawiedliwości, tylko do okoliczności sprawy. I tu pojawia się problem dotyczący rozróżnienia między przewlekłością generowaną przez konkretny sąd czy wręcz sędziego, a przewlekłością generowaną przez wymiar sprawiedliwości jako system zarządzany przez administrację rządową.

Kryteria oceny przewlekłości postępowania, zawarte w ustawie, to charakter sprawy, stopień jej faktycznej i prawnej zawiłości oraz znaczenie sprawy dla strony, która wniosła skargę. Ustawa uwzględnia więc możliwość „usprawiedliwionego” długiego czasu trwania postępowania, który nie stanowi przewlekłości. Żeby dokonać weryfikacji adekwatnego czasu trwania sprawy, należałoby policzyć, ile zajmuje dana sprawa, gdyby była to jedyna sprawa do załatwienia, bez uwzględniania czasu wynikającego z konieczności „odczekania” sprawy w kolejce z uwagi na małą ilość sędziów i dużą ilość spraw. 

Jeśli sprawa, dajmy na to gospodarcza o zapłatę czy wykonanie zobowiązania, trwa pięć lat, to życie przecież nie stoi w miejscu. Strony są zmęczone. Sprawa traci na znaczeniu, bo albo zbankrutowano, albo pieniądze mają inną wagę, a nade wszystko strony poszły do przodu. Przychodzą na rozprawę w chwili, gdy świadkowie już wszystko pozapominali i są w innym miejscu życia i pracy, a wartości mające znaczenie w chwili, gdy proces ruszał czy rok lub dwa potem, zdewaluowały się, nabrały innej treści, lub w kontekście czasu trwania sprawy, zwyczajnie ulotniły się.

Dlatego stawiam tezę, zgodnie z którą owszem, są sędziowie, którzy zawodzą, w zarządzaniu procesem sądzenia. Ale jeśli nie oni zawinili, to warto zbadać, czy pozwanym, na podstawie cytowanej ustawy, dotyczącej skargi na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy w postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej zwłoki, nie powinien być Skarb Państwa bez prawa regresu (w sensie prawnym i moralnym) do sędziego rozpoznającego sprawę. [7]

Zwykle – powinien.

Agnieszka Damasiewicz

 

 

[1] postanowienie SN z 27 marca 2012 r., III SPP 8/12

[2] postanowienie SN z 18 października 2007 r., III SPP 40/07, podobnie uzasadnienie postanowienia SN z 6 grudnia 2006 r., III SPP 43/06, dotyczące „upływu niecałych pięciu miesięcy” w podobnych okolicznościach

[3] C.P. Kłak, Pojęcie przewlekłości postępowania sądowego, Prokuratura i Prawo 2008, nr 12, s.72

[4] por. np. uzasadnienie postanowienia SA w Katowicach z dnia 2 marca 2005 r., II S 10/05

[5] por. wyrok ETPC z 21 grudnia 2000 r. Wasilewski v. Polska, nr skargi 32734/96

[6] wyrok SN z 6 stycznia 2006 r., III SPP 154/05, OSNP 2006, nr 21-22, poz. 342

[7] zob. Agnieszka Damasiewicz, glosa do postanowienia SN z 27 marca 2012 r., III SPP 8/12

wtorek, 28 stycznia 2020

Niezawisły od orzecznictwa?


Sędzia ma być wierny Konstytucji, ustawie i sumieniu. Czy sędzia powinien być wierny także orzecznictwu?

Z jednej strony korzystanie z orzecznictwa mieści się w tym warunku niezawisłości, jakim jest wiedza wynikająca z oczytania i studiowania („wolność od ignorancji”, „wolność do otwartości intelektualnej i dociekliwości”).

Ale jest i quazi „negatywna” motywacja: awans sędziowski zależy m.in. od skuteczności orzekania, rozumianej jako utrzymywanie się orzeczeń w ramach nadzoru instancyjnego. Pytanie, czy sędzia nieprzekonany do określonej wykładni, który poddaje się jednak orzecznictwu z uwagi na tę zależność, jest niezawisły czy nie? Można powiedzieć: konformista. Ale można też powiedzieć: to jest rozwiązanie systemowe. Hierarchia orzekania istnieje, wskutek założenia wieloinstancyjności i jest to założenie systemowe, a poddawanie się orzecznictwu wyższej instancji jest celowe i zamierzone przez system. Nadzór judykacyjny nie może być i nie jest traktowany jako nacisk czy wpływ zagrażający niezawisłości, ponieważ jest mechanizmem samokontrolującego się systemu. 

Poza tym trudno uznać za „wpływ”, w sensie naruszenia niezawisłości, sytuację, w której sędzia, w trakcie zapoznawania się z orzecznictwem, zmienia swoją decyzję wobec konsekwentnego orzecznictwa innych sądów. „Przy wszystkich luzach wyboru decyzji, jakie ustawa pozostawiać może sędziemu (…) pewna jednolitość orzecznictwa jest warunkiem nieodzownym należytego funkcjonowania społeczeństwa i stąd stanowi ona co najmniej instrumentalną wartość, która w jakiejś mierze może równoważyć wypadki rozstrzygnięć w pełni zgodnych ze stosowanym prawem, ale rozstrzygnięć, które w danym wypadku uznajemy za niesłuszne”. (1)

Jednakowoż istnieją skutki uboczne poszukiwania w orzecznictwie: „skutkiem takiego mechanizmu jest funkcjonowanie swoiście pojętego prawa precedensowego. Tym bardziej wątpliwego, że obecne środki techniczne dają możliwość korzystania z obszernego orzecznictwa wątpliwej jakości choćby z tego powodu, że jest ono na ten użytek w różny sposób selekcjonowane” (2)

W odwoływaniu się do orzecznictwa należy – podobnie jak przy stosowaniu prawa w ogóle – zachować pewien standard. Pojęcie standardu, w kontekście stosowania prawa, charakteryzuje Ewa Łętowska, mówiąc, że „standard to pojęcie, które odnosi się do wzorca zachowania. (…) System prawa składa się zarówno z przepisów, jak i ukształtowanego standardu”. (3) Tłumaczy, że „może być na przykład prawo, które ma bardzo piękne potencjalne możliwości, ale na skutek powtarzalnej, źle ukształtowanej praktyki, standard ochrony przyznawanej przez to prawo jest znacznie niższe niż to, co w tym prawie tkwi”. (4)

Odwoływanie się do orzecznictwa też może odbywać się w różnym – niskim lub wysokim – standardzie. „Orzecznictwo to trzeba jednak zbierać i analizować, aby wiedzieć, jaki jest aktualny standard, a nie cytować pierwsze z brzegu, może przypadkowe, może marginalne lub przestarzałe orzeczenie”. (5)

W jednym z wywiadów, które przeprowadziłam z sędziami, (6) Sędzia wskazuje tu na wpływ środków informatycznych na proces decyzyjny i jego przebieg: „Publikowanie orzeczeń może być ryzykowne – w jaki sposób sędziowie z nich korzystają? Proces myślowy może być powierzchowny, może dojść do kopiowania orzeczeń. Portale orzeczeń mogą służyć wielu rzeczom: oportunizm, lenistwo, koniunkturalizm, sprawdzanie swojego sposobu myślenia, bez odwzorowywania. (…) Do ujednolicania orzecznictwa jest Sąd Najwyższy. Pytanie prawne, a nie inne orzeczenie. Nie precedens, ale prawo stanowione”. (7)

Zadałam sędziom pytanie o to, czy porównują rozstrzygane sprawy z innymi, wcześniej prowadzonymi. Odpowiadając na to pytanie, odnieśli się zarówno do doświadczenia ze swoimi sprawami, jak i do korzystania z orzecznictwa innych sądów:

„Trzeba trzymać się orzecznictwa, ponieważ chodzi o pewność strony i pełnomocników. Niedobrze, jak jeden skład sędziowski orzeka tak, a drugi inaczej.  Przykładowo, kilka osób złożyło pozew, uzyskało korzystny wyrok i oddalono apelację ich oponenta. Pozostali, będący w podobnej sytuacji, poszli za ich przykładem i sąd rejonowy orzekł tak samo, jak poprzednio, ale apelacja nie podzieliła tego stanowiska, więc ta druga grupa ludzi odeszła z kwitkiem i jeszcze poniosła koszty. Nie może być tak, że jeden skład orzeka w taki sposób, a drugi inaczej, w tych samych okolicznościach. Dlatego staram się iść za orzecznictwem Sądu Najwyższego, no, chyba, że to się tak kłóci z moim poczuciem sprawiedliwości, że się nie da”. (8)

„O ile szczegółów spraw nie pamiętam, to takie generalne swoje podejście się pamięta”. (9)

„Jak się raz podejmie decyzję, to później już z reguły nie ma ani czasu, ani chęci na ponowną refleksję. Naprawdę musi być dobry pełnomocnik, który zmusi sędziego do ponownej refleksji nad problemem, o którym sędzia już kiedyś myślał”. (10)

„Zapomina się o załatwionej sprawie, ale pamięta się doświadczenie. Bez sięgania do wcześniejszych spraw”. (11)

„Pod względem stanu prawnego porównuje się. Pamięta się orzeczenia Sądu Najwyższego lub własne. Pamięta się, jakie elementy stanu faktycznego potrzeba wyłuskać dla potrzeb orzeczenia, które wiem, że będzie miało w tej sprawie zastosowanie”. (12)

„Mam osobne akta wewnętrzne i złote myśli”. (13)

„Działam jak naukowiec, czytam orzeczenia. Wiedza pomaga. Daje luz”. (14)

„Przykładowo, skąd się bierze kwoty zadośćuczynienia? To są już wypracowane w orzecznictwie SN kryteria, które się bierze pod uwagę przy zasądzaniu zadośćuczynienia: w pierwszej kolejności stopień i trwałość doznanego uszczerbku na zdrowiu, zakres uszkodzeń ciała, zakres cierpień o charakterze fizycznym, psychicznym, długotrwałość, intensywność, proces rehabilitacji, zmiany czy konsekwencje uszkodzeń i zmiany w życiu takiego człowieka, dotychczasowy tryb życia, wiek poszkodowanego. Tych kryteriów jest masa, które trzeba wziąć pod uwagę, z tym iż wychodzę z założenia, że to zadośćuczynienie powinno stanowić taką odczuwalną wartość, ono nie może być symboliczne. Innymi słowy, jeśli ktoś domaga się zadośćuczynienia i te okoliczności, które zostaną ustalone, co do zasady dają podstawę do zasądzenia, to nie widzę powodu, żeby jakoś tam to miarkować, zmniejszać, chyba że ktoś ewidentnie nie doznał w istocie żadnej krzywdy, a próbuje się tą metodą wzbogacić. Tu znowu rola sądu II instancji jest bardzo ograniczona, dlatego że sąd okręgowy może zmienić wysokość zadośćuczynienia tylko wtedy, kiedy jest rażąco niskie lub rażąco wysokie. To jest kompetencja sądu pierwszej instancji, co do zasady”. (15)

„Myśli się: ja bym to zrobiła inaczej i zastanawiam się, czy w związku z tym nie uwzględnić apelacji. Pewnie, że stykamy się tutaj z takimi sprawami, z jakimi mieliśmy do czynienia przed sądem pierwszej instancji. To w jakiś sposób rzutuje, to jest nasze doświadczenie, to jest nasza metodyka pracy. To, że się jest w sądzie II instancji, nie znaczy, że człowiek nie ma jakichś poglądów, czy nie rozpoznawał w I instancji podobnych spraw. Wręcz przeciwnie. Pewnie, że się człowiek do tego odwołuje. (…) To, że przechodzimy do II instancji, (…) to jest jakaś kontynuacja”. (16)

Jednocześnie od dobrego standardu odbiega sytuacja, w której sędzia nie korzysta z orzecznictwa, ponieważ nie ma czasu go studiować: (17)

„Z warsztatem polegającym na znajomości doktryny i orzecznictwa bywa różnie. Taka sytuacja, że siadam, czytam całość orzeczeń, sprawdzam, czy coś ciekawego, nowego się nie pojawiło, że mogę poczytać komentarz – to jak problem jest bardzo poważny. To odosobnione sytuacje. Dopóki problem nie jest poważny, to do orzecznictwa nie ma czasu sięgać. Patrzę na przepis, i jest tak i tak – to orzekam tak i tak”. (18)

Ten sam sędzia dodaje jednak: „Jeśli strona powołuje się na sensowne argumenty i to ma ręce i nogi, to nie jest możliwe, żebym ja, nawet przy tym natłoku spraw, nie przeczytała wszystkiego, co mi się uda znaleźć na ten temat. Poza tym orzecznictwo SN jest przecież przełamywane. I zdarzają się orzeczenia w jedną i drugą stronę. Na szczęście SN zbiera się w sobie i wydaje uchwałę podsumowującą”. (19)

Cytowane wypowiedzi świadczą o tym, że po pierwsze, sędziowie widzą sens w trzymaniu się orzecznictwa, zwłaszcza Sądu Najwyższego, jednak do granic, w ramach których ich osobiste i wewnętrzne przekonanie im na to pozwala.

Po drugie, pamiętają nie tyle poszczególne sprawy, co raczej swoje doświadczenie z danym zagadnieniem prawnym i swoje podejście do określonej kwestii prawnej. Przyznają, że trudno następnie zmienić to podejście, jeśli strony nie zaprezentują mocnej argumentacji. Jednocześnie pamiętają o tym, że o zastosowaniu konkretnego rozwiązania decydują ostatecznie fakty danej sprawy. Stosunek sędziów do orzecznictwa innych sądów można oddać słowami malarzy, którzy określają swój stosunek do malarstwa innych malarzy.

Gdy mowa o opieraniu się na orzecznictwie innych sądów jako inspiracji, zacytuję słowa Henri Matisse’a: „Moją sztukę zawdzięczam wszystkim malarzom”.

Kiedy mowa o docenieniu cudzego orzecznictwa, przy zachowaniu jednak swojej odrębności, można to także oddać słowami Henri Matisse’a: „Gdybym nie malował tak, jak maluję, malowałbym jak Picasso”.

Natomiast kiedy mowa o krytycznym podejściu, w eleganckiej, lecz wymownej formie, użyję słów Picassa, gdy krytycznie oceniał obrazy Braque’a wywieszone na wystawie, komentując je przewrotnie jedynie słowami: „Dobrze powieszone”. 

Podsumowując, nie można stwierdzić, że sędzia powinien być „wierny” orzecznictwu, natomiast należy zaznaczyć, że powinien wypracować standard korzystania z orzecznictwa taki, aby korzystanie to stanowiło sposób inspiracji, a nie używanie „gotowców”. (20)


(1) Z. Ziembiński, O pojmowaniu sprawiedliwości, Lublin 1992, s. 128.
(2) Z. Czarnik, Prawotwórcza rola sądu a dyskrecjonalność sędziowska, [w:] Dyskrecjonalna władza sędziego, zagadnienia teorii i praktyki, red. M. Dębiński, R. Pelewicz, T. Rakoczy, Tarnobrzeg 2012, http://tarnobrzeg.so.gov.pl/sites/default/files/Dyskrecjonalna%20władza%20sędziego%2C%20 Tarnobrzeg%202012_0.pdf.
(3) (4) (5) E. Łętowska, Rzeźbienie państwa prawa 20 lat później, w rozmowie z Krzysztofem Sobczakiem, Lex Wolters Kluwer business, s. 12 i 13
(6) wywiady prowadzone w 2013 r. z blisko setką sędziów sądu rejonowego i okręgowego, wydziały cywilne, gospodarczej i wizytacyjne
(7) Wywiad 84, SSO
(8) Wywiad 4, SSR
(9) Wywiad 5, SSO
(10) Wywiad 5, SSO
(11) Wywiad 9, SSR
(12) Wywiad 10, SSR
(13) Wywiad 1, SSO
(14) Wywiad 1, SSO
(15) Wywiad 85, SSO
(16) Wywiad 85, SSO
(17) Ilość pracy przypadająca na sędziego, czy to w sensie liczby spraw, czy w sensie liczby zadań wykonywanych w ramach „obsługi sprawy”, odpowiada za obniżenie standardu. Sędziowie wskazują w wywiadach, że chcieliby i czują, że powinni poświęcić sprawom więcej czasu, jednak, wskutek liczby spraw lub rodzaju zadań, jest to niemożliwe.
(18) Wywiad 4, SSR
(19) Wywiad 4, SSR
(20) Wątki zaczerpnięte z: A.Damasiewicz, "Niezawisłość sędziego cywilisty w kontekście stabilności prawa" [w:]  „Stabilność prawa w kontekście wartości, instytucji i funkcjonowania systemu prawnego” ed. Naukowa Tadeusz Biernat, Oficyna Wydawnicza AFM, 2016 r., s. 141-171. W tej publikacji także: o wolności sędziego od naciskow i wpływów, od własnych preferencji, od arbitralności, od emocji, od ignorancji i nie wiedzy oraz temat „…A kto będzie pilnował strażników”. Cała publikacja dostępna w repozytorium Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, w języku polskim (całość książki wraz z artykułem) i angielskim (cytowany artykuł).



poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Absurdalne pytanie: "Ile powinna trwać sprawa sądowa?" - część 1


„Jak długo trwa jedna godzina? To pytanie tylko na pozór wydaje się trywialne. (…) Godzina spędzona na czekaniu na tramwaj wydaje się nieskończenie długa, godzina w poczekalni u lekarza jeszcze do wytrzymania, godzina pobytu na lotnisku przed lotem międzykontynentalnym mija w mgnieniu oka. Kryje się za tym wspomnienie dawniejszych godzin spędzonych na przystankach, w gabinetach lekarskich, na lotniskach. Aby sobie wyobrazić takie odcinki czasu, potrzebujemy pamięci”. [1]

Ile powinna trwać sprawa sądowa?

Postawienie tego pytania to ciekawy test. Przyjrzyjmy się hipotetycznym odpowiedziom:

"Tyle ile trzeba, żebym wygrał" - Obywatel I, który ma aktualnie sprawę w sądzie.

"Tyle, ile trzeba, żeby wyrok był sprawiedliwy" - Obywatel, II który chwilowo nie ma żadnej sprawy w sądzie. 

"To zależy jaka sprawa. Należało by raczej postawić pytanie: jak policzyć, ile powinna trwać sprawa sądowa" - Pragmatyk (w tym wielu sędziów)

"Szybko" - Minister Sprawiedliwości (dowolny). Gramatycznie byłoby odpowiedzieć: "jak najkrócej", ale ministrom sprawiedliwości reforma wymiaru sprawiedliwości zwykle łączy się tylko z jednym: "Ma być szybko", więc wypowiadzenie słowa "szybko" jest reakcją odruchową.


Test polegał na tym, żeby sprawdzić, kto się zorientuje, że na tak postawione pytanie: "Ile powinna trwać sprawa sądowa?" - nie da się odpowiedzieć. Trzeba skorzystać z rady Pragmatyka i zastanowić się JAK LICZYC czas sprawy. Zgodnie z gwarancjami Konstytucji i Konwencji, sprawa ma być rozstrzygnięta, odpowiednio, "bez nieuzasadnionej zwłoki" i "w rozsądnym terminie".

Nb w literaturze prawniczej pisze się, że sformułowania te należy wykładać jako synonimiczne. Z prawnego punktu widzenia jest to słuszne. Jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że one, językowo, synonimiczne nie są. "W rosądnym terminie" to sformułowanie odważne, wykładające kawę na ławę; sformułowanie "bez nieuzasadnionej zwłoki" jest zachowawcze, ostrożne, "przykucnięte": zostawia sobie margines na "uzasadnioną zwłokę". Niekiedy państwa, w tym Polska, usiłują w ten margines wcisnąć "trudności kadrowo - organizacyjne", na co ETPC, rzecz jasna, nie godzi się.

Wracając do sedna: jak policzyć, ile powinna trwać sprawa sądowa. Zobaczmy.
Orzeczenie ma być sprawiedliwe, czyli:

 
jakościowo dobre

wykorzystywany zasób 1: jakość

za ten zasób płaci się czasem

 i szybkie
na tyle, by negatywne skutki niesprawiedliwego stanu rzeczy,
nie zniweczyły późniejszego, sprawiedliwego rozstrzygnięcia

wykorzystywany zasób 2: czas
 za ten zasób płaci się jakością

 
„Nie jest rozstrzygnięciem sprawiedliwym zarówno takie, które zapadło szybko, ale jest merytorycznie wadliwe jak i takie, które jest merytorycznie poprawne, lecz wydano je ze zwłoką” [2] Sędzia liniowy ujął to w krótkich żołnierskich slowach: „Nawet jeśli sprawa nie jest przeanalizowana od A do Z, to ważne, by strona miała 90 % szybko, niż 100 % po pięciu latach”. [3]

No to mamy jak na dłoni, jak postawić problem: są dwa zasoby, ale korzystanie z któregokolwiek z nich, łapczywie pożera drugi.

Przy okazji: stąd wypływa wniosek, że czas nie jest nadrzędnym elementem rzetelnego procesu. Konieczne jest zachowanie równowagi między szybkością, a jakością. Wypowiedział się w tym zakresie Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 13 maja 2002 r., stwierdzając, że postulat szybkości postępowania cywilnego, mający u podstaw dyrektywę przeciwdziałania przewlekłości postępowania, jest jednak ograniczony zastrzeżeniem, że dążenie do tego, aby rozstrzygnięcie nastąpiło na pierwszym posiedzeniu, może mieć uzasadnienie tylko wówczas, jeśli jest to możliwe dla wyjaśnienia sprawy. [4]

Sama szybkość nie zapewni skutecznego wymiaru sprawiedliwości. Sama jakość nie zapewni skutecznego wymiaru sprawiedliwości. A trzymanie ich w równowadze boli i kosztuje, a na dodatek nie bardzo wiadomo, gdzie ten punkt równowagi się mieści.

Jest jednak jeszcze jeden zasób, ktory, przy właściwym zarządzaniu wszystkimi trzema, może prowadzić do stabilinej skuteczności wymiaru sprawiedliwości. Tym trzecim zasobem, obok jakości i czasu jest:

 
MATERIAŁ

 
Jeśli chce się stworzyć jakieś dzieło szybko i dobrze, to z materiału trzeba korzystać umiejętnie.

 
Czyli 

krzystać z niego zgodnie z przeznaczeniem;

nie trwonić go na inne, mniej wymagające, cele; 

odpowiednio przechowywać;

konserwować;

nie nadwyrężać;

ulepszać, żeby odpowiadał standardom;

 
Jeśli twórca dzieła nie zastosuje tych zasad, to materiał się zmarnuje, a dzieło będzie kiepskie. 

 
Jeśli tym dziełem będzie, dajmy na to, skuteczny wymiar sprawiedliwości, to tym materiałem, z ktorego trzeba korzystać  umiejętnie, jest...

 

 

SĘDZIA

 

 

c.d.n.


 





[1[ Stefan Klein, „Czas. Przewodnik użytkownika”, Warszawa 2009, s. 24
[2] SSR w Krakowie, w wywiadzie prowadzonym w ramach badań naukowych
[3]Raport „Skuteczny wymiar sprawiedliwości – działania Ministerstwa Sprawiedliwości na 500 dni”, sierpień 2010 r., s. 4
[4]  Uzasadnienie do wyroku TK z 13.05.2002 r., SK 32/01, OTK-A 2002, nr 3, poz. 31 

czwartek, 10 lipca 2014

Myśli nieuczesane o prawie i wymiarze S.

Komentarz do poprzedniego wpisu zainspirował mnie do przytoczenia tych nieuczesnych myśli Stanisława Jerzego Leca, które traktują o... prawie i wymiarze sprawiedliwości: 
 
"Konstytucja państwa powinna być taka, by nie naruszała konstytucji obywatela"
 
"Nie wiem, kto jest praworządny, ja jestem prawożądny"
 
"Już sam znak paragrafu wygląda jak narzędzie tortury"
 
"Możnaby wynaleźć karę  dożywotniego więzienia obostrzoną sztucznym przedłużaniem życia"
 
"I bezstronni nie są bezstronni. Są za sprawiedliwością"
 
"Ludzie mylą ustawodawstwo z prawodawstwem"
 
"Ludzie są w rękach r z e c z o-znawców"
 
"Czy zbrodnie nie przewidziane w prawodawstwie są nielegalne?"
 
"Nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności. Ale znajomość często"
 
"W niejednym procesie przeciwstawia się wymowie dowodów jedynie wymowę adwokatów"
 
"I bezprawie może być skodyfikowane"
 
"Sądy grodzkie, powiatowem najwyższe. Przesądy"
 
"Czy i Gmach Sprawiedliwości winno się budować od lochów począwszy?"
 
"Gdy widzę przepaskę na oczach Temidy, muszę zawsze popatrzeć na jej ręce, czy nie są związane"
 

_____________
cytowane ze zbioru: Stanisław Jerzy Lec, "Myśli nieuczesane. Wszystkie", wydawnictwo Noir sur le Blanc, 2007 r.