Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Decydowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Decydowanie. Pokaż wszystkie posty

środa, 17 sierpnia 2022

Czasożercy Sędziego

Paradoks, ale prawda: Jak się ma mało czasu, to się go dużo traci. 

Sędziowie mają za mało czasu – konkretnie za dużo spraw na głowę, przy braku zespołu do ich wspólnej obsługi – więc go dużo tracą.

Jak?

Kiedy ma się zbyt wiele spraw na głowie, priorytetem są najpilniejsze. Zgodnie z matrycą Eisenhovera sprawy dzielą się tak:

1

Pilne i Ważne

 

2

Niepilne i Ważne

3

Pilne i Nieważne

4

Niepilne i Nieważne

 

Kolejność załatwiania spraw powinna być taka: najpierw sprawy ważne (pilne, potem niepilne), jako trzecie pilne, choć nieważne, a czwarta rubryka mogłaby być z czystym sumieniem skreślona. W praktyce Pilne i Nieważne z 3 pozycji przeciskają się na drugą, przed Niepilne i Ważne. 

Co z tego wynika dla sędziego?

Jako przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości obciążony różnymi obowiązkami terminowymi, skupia się na sprawach pilnych. Pilne i Ważne, jak przygotowanie wyroku po zamknięciu rozprawy czy napisanie uzasadnienia. Pilne i Nieważne, czyli takie, które z punktu widzenia sprawiedliwości nie mają znaczenia, stanowią natomiast niezbędną techniczną obsługę sprawy i powinien je wykonywać ktoś z zespołu obsługującego sprawę. Zespołu złożonego z co najmniej asystenta,  protokolanta i „udziału” w  zasobach sekretariatu. Ale w ich braku - wykonuje te czynności sędzia. Dlatego piszę o nich jako „nieważnych” - dla prawidłowości obsługi sprawy są istotne. Ale w pracy samego sędziego nie powinny zajmować ani minuty, bo się marnuje „zasób orzekający”, jakim jest sędzia.

Ponieważ dla zadań z 1 i 3 poświęca się niemal cały czas, to brakuje go na zadania z 2. Czyli „Niepilne i Ważne”. Co się mieści w tej rubryce?

O, choćby to:

Art.  2054.  [Wyznaczenie posiedzenia przygotowawczego w postępowaniu cywilnym]

§  1. Po złożeniu odpowiedzi na pozew, a także gdy odpowiedź na pozew nie została złożona, ale wyrok zaoczny nie został wydany, przewodniczący wyznacza posiedzenie przygotowawcze i wzywa na nie strony.

Art.  2055.  [Przedmiot i przebieg posiedzenia przygotowawczego; plan rozprawy]

§  1. Posiedzenie przygotowawcze służy rozwiązaniu sporu bez potrzeby prowadzenia dalszych posiedzeń, zwłaszcza rozprawy. Jeżeli nie uda się rozwiązać sporu, na posiedzeniu przygotowawczym sporządza się z udziałem stron plan rozprawy.

Art.  2059.  [Plan rozprawy]

§  1. Plan rozprawy zawiera rozstrzygnięcia co do wniosków dowodowych stron, zastępując w tym zakresie postanowienie dowodowe. Przepisy art. 236 i art. 2432 stosuje się odpowiednio.

§  2. W miarę potrzeby plan rozprawy może zawierać:

1) dokładne określenie przedmiotów żądań stron, w tym rozmiar dochodzonych świadczeń wraz z należnościami ubocznymi;

2) dokładnie określone zarzuty, w tym formalne;

3) ustalenie, które fakty i oceny prawne pozostają między stronami sporne;

4) terminy posiedzeń i innych czynności w sprawie;

5) kolejność i termin przeprowadzenia dowodów oraz roztrząsania wyników postępowania dowodowego;

6) termin zamknięcia rozprawy lub ogłoszenia wyroku;

7) rozstrzygnięcia innych zagadnień, o ile są niezbędne do prowadzenia postępowania.

§  3.  W planie rozprawy można się odwoływać do pism procesowych stron.

 

Jak wyglądają te przepisy?

Jak recepta na proces na filmach amerykańskich?

Że niby co: od razu rozpisujemy całą sprawę i załatwione?

Że to nie może w Polsce zadziałać?

Mogłoby.

To byłoby Ważne zadanie sędziego, bo niezły instrument sprawnego wymiaru sprawiedliwości.

Dlaczego?

Bo koncentracja materiału i  jego skomentowanie od ręki, przyspiesza proces decyzyjny.

Bo strony muszą reagować na bieżąco. Nie zdążą przygotować się do kłamania.

Bo prawnicy stron nie mają czasu na pisanie elaboratów w pismach procesowych. A te, które już napisały, zostają skomentowane od ręki. (art. 205(9) § 3)

Bo prawnik strony i strona muszę mieć od razu przygotowaną całą sprawę, z małymi wyjątkami;

No to dlaczego sędzia nie używa tego narzędzia?

Bo są wszystkie pilne sprawy. Które powodują, że choć to zadanie jest Ważne, to staje się Niepilne.

Bo w sytuacji takiego posiedzenia i przygotowywania planu rozprawy, sędzia jest jak dyrygent. Musi znać dotychczasowy materiał. Musi też działać, jak szachista: na podstawie zdarzeń tego posiedzenia, podejmować decyzje natychmiast, mając na uwadze to, że powinien myśleć na kilka kroków do przodu, jeśli nawet nie do końca rozgrywki (art. 205(9) pkt 6).

To wymaga czasu na przygotowanie się. A tymczasem na przygotowanie się jest wyznaczony konkretny termin:

Art.  2054.  [Wyznaczenie posiedzenia przygotowawczego w postępowaniu cywilnym]

§  2. Przewodniczący i sąd są obowiązani podejmować czynności tak, by termin pierwszego posiedzenia przygotowawczego przypadł nie później niż dwa miesiące po dniu złożenia odpowiedzi na pozew albo ostatniego pisma przygotowawczego złożonego w wykonaniu zarządzenia przewodniczącego, a jeżeli odpowiedź na pozew albo pismo przygotowawcze nie zostaną złożone - nie później niż dwa miesiące po upływie terminu do złożenia tych pism. 

Pierwsza przeszkoda polega na tym, że w ciągu tych dwóch miesięcy sąd nie zdąży przygotować się do roli dyrygenta i na poziomie szachisty, ponieważ przygniatają go do ziemi zadania z 1 i 3 rubryki: Pilne i Ważne oraz Pilne i Nieważne.

Druga przeszkoda polega na tym, że takie posiedzenie wymaga konfrontacji ze stronami i szybkich decyzji, a zarządzanie wymiany pism, zawsze kiedy nie ma się czasu na ich czytanie w danej chwili, jest łatwiejsze, szybsze na dany moment. Jeśli sędzia chce się nadal jakoś przesuwać po tej cienkiej linie rozwiniętej nad przepaścią, jaką jest organizacja pracy nad referatem kilkakrotnie przekraczającym możliwości obsługi przez jednego czy półtora człowieka.

Jaki jest skutek unikania instrumentu planu rozprawy z udziałem stron? Pisma stron, a częściej ich prawników, które są przygotowywane w ciszy gabinetów, gdzie nie trzeba się skonfrontować ani z dowodami, ani ze stronami, ani z aktywnym sądem, liczą się w dziesiątki stron. Jednocześnie znacząca część pism, zwłaszcza przygotowywanych przez radców pranych i adwokatów, składa się z dekoracji:

„Podkreślić należy, że powód kategorycznie zaprzecza i za niedopuszczalne uznaje twierdzenie pozwanego, zawarte w piśmie procesowym z dnia 30 czerwca 2022 r., powtarzane jedynie jako nieskuteczny element linii obrony i stanowiące daleko idące nadużycie, że powód jakoby w dniu spotkania 25 lutego 2022 roku, czy w jakiejkolwiek innej dacie lub miejscu, opluł pozwanego”.

Zamiast:

„Powód nigdy nie opluł pozwanego”

Pismo, zawierające dwadzieścia takich akapitów, sędzia musi przeczytać. I zmęczyć się, przedzierając się przez wszystkie te baloniki, serpentynki i konfetti, w drodze do drzwi. Na posiedzeniu przygotowawczym taki tekst sędzia może uciąć:

„Proszę krótko, powód opluł pozwanego - tak czy nie?”

Jaka konkluzja?

Ano taka, że sędzia, pochłonięty zadaniami 1 i 3, nie ma czasu na zadania 2, a więc ważne, jak widać, ale wymagające przygotowania się w czasie, kiedy ścigają go „starsze sprawy”. No a jak już dana sprawa stanie się „starsza”, to jest grubo po czasie, kiedy można było sporządzić plan rozprawy. I trzeba usiąść i przebrnąć przez tomy akt, w których trzy czwarte twierdzeń z pism jest nie na temat albo bez rzetelnych dowodów, połowa materiału dowodowego zbędna, a spomiędzy kartek wypadają straszydła:

„Azaliż zawżdy gdyż,

Niedopuszczalnym jest iż”


 


piątek, 12 sierpnia 2022

To musi być w środku

Zagadka. Czego to definicja: „Wolność od własnych preferencji, wolność od arbitralności, wolność od emocjonowania się (ale nie od emocji), wolność od ignorancji i szczególna otwartość intelektualna”. Kto zgadł? Tak. To definicja wewnętrznej niezawisłości sędziego. Z  akcentem na „wewnętrznej”. O „zewnętrznej” dyskutuje się sporo. Tymczasem niekiedy ktoś zauważy, że „fetyszyzuje się instytucjonalne mechanizmy gwarantujące niezawisłość”, przy jednoczesnym zapominaniu niezawisłości wewnętrznej. (1) 

Słysząc o fetyszyzowaniu instytucjonalnych gwarancji niezawisłości sędziego, niektórzy sędziowie czy konstytucjonaliści, podskoczyli na krześle, wstrząśnięci. Dlatego chcę uspokoić – te gwarancje są ważne. Jednak możliwe jest istnienie niezawisłości bez zewnętrznych gwarancji. „Może ona być rezultatem odpowiednio wysokiej kultury wykonywania zawodu, w którą wpisana jest gotowość do odpierania wszelkich pozaprawnych nacisków, odpowiedzialności sędziów rozumiejących misję i charakter swojego urzędu, oraz sprzyjającego klimatu społecznego, w którym próby wpłynięcia na sędziów spotkają się z negatywną reakcją opinii publicznej i mediów, które jednocześnie żywią wobec sądów przekonanie, że te w sposób niezależny i niezawisły pełnią swoją funkcję. Ocena ta jest wzmacniana gotowością samego środowiska sędziowskiego do pozbywania się ze swego grona tych, którzy nie potrafią pełnić służby w sposób odpowiadający tym wysokim standardom”. (2)

Sam sędzia. Sam jeden, nie Konstytucja, będzie musiał uporać się z każdą formą nacisku, i z wewnątrz i z zewnątrz.

Honoriusz Daumier – malarz i grafik – otrzymał list od pewnego wydawcy: „Jestem w posiadaniu zbioru skandalicznych historyjek, których jest pan głównym bohaterem. Zobowiązuję się nie publikować tego zbioru, jeśli otrzymam sto luidorów”. Odpowiedź brzmiała: „Chętnie doślę panu jeszcze kilka anegdot, które wzbogacą pańską kolekcję, tak, aby osiągnęła wartość pięciuset luidorów”. (3)

A teraz do konkretów.

Weźmy pierwszy składnik definicji niezawisłości wewnętrznej: „wolność od własnych preferencji”.

Czy można „być <za> a nawet <przeciw>”? Okazuje się, że słynny cytat nie jest taki paradoksalny. Podam przykład.  Pewien człowiek mówi do mnie: „Czy pani, jako urzędnik może wydać decyzję, w której pisze jedno, a potem idzie na obiad z kolegą i mówi drugie?”. Ano, może. W decyzji administracyjnej reprezentuje organ administracyjny i stosuję prawo. W pogawędce na obiedzie reprezentuję siebie i dysponuję wolnością przekonań. Można powiedzieć, że ów obiad oddziela człowieka w roli urzędnika od człowieka w roli siebie samego.

Michał de Montagne, gdy został merem miasta Bordeaux, miał oświadczyć swoim wyborcom: „Pan mer i pan Michał Montagne, będą to zawsze dwie osoby”. (4)

Wolność od własnych preferencji nie ma nic wspólnego z wyzbywaniem się własnych poglądów i odrywaniem się od własnego doświadczenia.

Wolność od własnych preferencji, wbrew intuicji językowej, nie oznacza pozbawienia się czegoś, lecz dodatnie sobie czegoś. Czego? Uwarunkowań społecznych, gospodarczych, kulturowych danego kręgu cywilizacyjnego. (5)

Trybunał Konstytucyjny (6) wskazał, że kwalifikacje zawodowe sędziego obejmują nie tylko znajomość prawa, ale m.in. także znajomość aktualnych, podstawowych problemów społecznych, gospodarczych i politycznych, rozwoju stosunków społecznych, a także ustalonych zwyczajów społecznych oraz zasad współżycia społecznego, rozumienia pojęcia interesu społecznego lub interesu społeczno-gospodarczego jako przesłanek wykładni funkcjonalnej.

Nasuwa się pytanie, jak ma się zachować sędzia, kiedy społeczeństwo jest podzielone w jakiejś kwestii. Czy jego rolą jest poszukiwanie kompromisu, poddanie się woli większości czy dokonanie własnej oceny, z oderwaniem się od ocen społecznych? W takim przypadku konieczna jest zgoda na powierzenie sędziemu dokonywania tej oceny, ponieważ nie istnieje powszechność ocen i nie jest możliwa absolutna obiektywizacja ocen. (7)

Obiektywizm wynika z w ł a s n e g o  p r z e k o n a n i a   o tym, że coś jest obiektywne, a jednocześnie separuje się od w ł a s n y c h   p o g l ą d ó w  na różne kwestie. Biorąc pod uwagę pluralizm moralny oraz fakt, że sędzia nie powadzi badań i nie dysponuje wynikami badań na temat wartości akceptowanych w społeczeństwie, musi odwołać się do obrazu tych wartości społecznych we własnych oczach. (8)

 

O pozostałych składnikach niezawisłości wewnętrznej powiedzą kolejne posty. 

To będzie o: 

wolności od arbitralności, 

wolności od emocjonowania się (ale nie od emocji), 

wolności od ignorancji


(1) Ch.H. Franklin, Behavioral factors affecting judical independence [w:] Judical independence at the crossroads: An Interdisciplinary approach, (red.) S. B. Burbank, B. Friedman, Londyn 2002 r., s. 149-152 [za:] D. Skrzypiński, Władza sądownicza w procesie transformacji polskiego systemu politycznego. Studium politologiczne, Wrocław 2009 r., s .57

(2) D. Skrzypiński, Władza sądownicza w procesie transformacji polskiego systemu politycznego. Studium politologiczne, Wrocław 2009 r., s 118

(3) Wojciech Wiercioch, „Księga anegdot świata”, Chorzów 2007, s. 158

(4) Wojciech Wiercioch, „Księga anegdot świata”, Chorzów 2007, s. 173.

(5) por. K. Gonera, Niezależność i niezawisłość sędziowska jako podstawa państwa prawa. Wewnętrzna (intelektualna) niezależność sędziego [w:] Niezależność sądownictwa i zawodów prawniczych jako fundamenty państwa prawa. Wyzwania współczesności, (red. nauk.) T. Wardyński, M. Niziołek, s. 90

(6) orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 24 października 2007 r. w ujęciu B. Bladowskiego [w:] B. Bladowski, Metodyka pracy sędziego cywilisty, s. 40

(7) por. E. Rott-Pietrzyk, “Klauzula generalna rozsadku w prawie prywatnym” s. 291

(8) post cytuje fragmenty i inspirowany jest moim felietonem pt „Gwarancją niezawisłości jest mądrość, a nie Konstytucja”, który ukazał się w „Dzienniku Gazecie Prawnej” z 24 maja 2016 r., nr 99, w dodatku „Prawnik”, s. 4-5, dostępny w całości pod adresem Sądownictwo: Gwarancją niezawisłości jest mądrość, a nie konstytucja - GazetaPrawna.pl (sprawdzone 12 sierpnia 2022 r.)

poniedziałek, 21 lutego 2022

Sędziowie chcieli by mieć więcej czasu na drążenie trudnych spraw

Pani Aleksandra Patryk** przeprowadziła ze mną wywiad. Zadała szereg ciekawych pytań. Za jej zgodą poniżej udostępniam link - tekst opublikowany w otwartej licencji. 

Decyzje sędziów cywilistów - wywiad z dr Agnieszką Damasiewicz (prawo.pl)

Agnieszka Damasiewicz



**

dr Aleksanda Patryk - Laureatka I nagrody w konkursie na najlepszą pracę kuratorów sądowych i asystentów sędziów "Sądownictwo rodzinne w praktyce orzeczniczej" pod honorowym patronatem I Prezesa SN oraz Ministra Sprawiedliwości (2015 r.). Brała udział w programie TLI "Critical Thinking and Advocacy in a Free Society" oraz w konkursie TLI National Mock Trial Competition (2017-2018 r.). Ukończyła kursy: Human Rights Law na Université catholique de Louvain oraz Academic and Business Writing na University of California, Berkeley, na platformie Edx.org.doktor nauk prawnych; adiunkt na Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego; radca prawny. Ukończyła studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. Odbyła aplikację sądową i złożyła egzamin sędziowski. Stopień doktora nauk prawnych (z wyróżnieniem) uzyskała na Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego po obronie rozprawy doktorskiej na temat "Ochrona osób bliskich spadkodawcy w prawie brytyjskim". Autorka i współautorka publikacji z zakresu prawa cywilnego i postępowania cywilnego.



sobota, 1 stycznia 2022

Twierdzenie o zmianach

Trzy ramowe tematy na kolejne lata?:

 

1.    Reforma i wina

2.    Sztuczki i antidotum

3.    Zarządzanie i profesjonalizm

 

REFORMA I WINA

Kto z prawników pamięta, jak mieliśmy na pierwszym roku studiów, logikę? Niektórzy wspominają ją jako świetną zabawę, inni jako zmorę. Ewentualnie wtedy uważaliśmy, że to zmora, a z perspektywy czasu uznajemy, że to była świetna zabawa i na dodatek bardzo przydatna w pracy zawodowej prawnika. Pamięta się podstawowe pojęcia. Weźmy DESYGNAT -  to przedmiot odpowiadający znakowi, nazwie w języku. Desygnatem nazwy MYSZ, jest zwierzątko o określonych cechach gatunkowych. Warto sobie postawić pytanie, co jest desygnatem nazwy REFORMA,  w wymiarze sprawiedliwości. Jak się to ustali, to wszystko inne, co tym desygnatem nie jest, a jednak jest nazywane reformą, wymaga zastosowania cudzysłowu przy używaniu tej nazwy. Cudzysłów może być zastosowany w tym przypadku dla wyodrębnienia wyrazów użytych ironicznie. (1) Aktualna jest dyskusja o reformie i „reformie” wymiaru sprawiedliwości. O tym będzie mowa w tym segmencie. Jego drugim elementem jest wina. Chodzi o to, kto zawinił, że potrzebna jest reforma i kto zawinił zaistnieniu „reformy”.    

SZTUCZKI I ANTIDOTUM

Sądy nie mają czasu wnikać w sprawę tak bardzo, jakby chcieli sędziowie. (2) To jest wykorzystywane przez ślizgaczy, manipulantów, osoby perfidne i prawników, którzy stali się iluzjonistami. Górą bywają sztuczki. Sąd bywa bezradny, ponieważ aby wykryć sztuczkę i zapobiec jej skutkom, a następnie wymierzyć sprawiedliwość, potrzeba czasu i na pozyskanie wiedzy o manipulacjach i na namysł, którego sąd najczęściej nie ma. Przyczyny tego stanu rzeczy są zasygnalizowane w segmencie „Reforma i wina”. A w segmencie „Sztuczki i antidotum” ujawnia się szczegóły sztuczek i możliwe antidotum, jeśli sąd będzie na to stać czasowo. Jeśli nie będzie sądu na to stać – to zbankrutuje sprawiedliwość.

ZARZĄDZANIE I PROFESJONALIZM

Czynię założenie, że sędziowie są merytorycznie kompetentni. Choć mam świadomość, że nie może być, statystycznie, w 100 % prawdziwe. Wychodząc z założenia, że sędziowie są kompetentni merytorycznie, stawiam tezę, że problemem dla wymiaru sprawiedliwości jest czas, a konkretnie jego brak. Jak sobie z tym radzić, w kontekście zarządzania swoją praca, jako sędziego i w kontekście profesjonalizmu? O tym nakreślę kilka tez w tym segmencie.

 

(1)   PWN - Słownik języka polskiego (strona odwiedzona 01.01.2022 r.)

(2)   Zob. wywiad przeprowadzony ze mną przez Panią Aleksandrę Patryk Decyzje sędziów cywilistów - wywiad z dr Agnieszką Damasiewicz (prawo.pl)

 

wtorek, 28 stycznia 2020

Niezawisły od orzecznictwa?


Sędzia ma być wierny Konstytucji, ustawie i sumieniu. Czy sędzia powinien być wierny także orzecznictwu?

Z jednej strony korzystanie z orzecznictwa mieści się w tym warunku niezawisłości, jakim jest wiedza wynikająca z oczytania i studiowania („wolność od ignorancji”, „wolność do otwartości intelektualnej i dociekliwości”).

Ale jest i quazi „negatywna” motywacja: awans sędziowski zależy m.in. od skuteczności orzekania, rozumianej jako utrzymywanie się orzeczeń w ramach nadzoru instancyjnego. Pytanie, czy sędzia nieprzekonany do określonej wykładni, który poddaje się jednak orzecznictwu z uwagi na tę zależność, jest niezawisły czy nie? Można powiedzieć: konformista. Ale można też powiedzieć: to jest rozwiązanie systemowe. Hierarchia orzekania istnieje, wskutek założenia wieloinstancyjności i jest to założenie systemowe, a poddawanie się orzecznictwu wyższej instancji jest celowe i zamierzone przez system. Nadzór judykacyjny nie może być i nie jest traktowany jako nacisk czy wpływ zagrażający niezawisłości, ponieważ jest mechanizmem samokontrolującego się systemu. 

Poza tym trudno uznać za „wpływ”, w sensie naruszenia niezawisłości, sytuację, w której sędzia, w trakcie zapoznawania się z orzecznictwem, zmienia swoją decyzję wobec konsekwentnego orzecznictwa innych sądów. „Przy wszystkich luzach wyboru decyzji, jakie ustawa pozostawiać może sędziemu (…) pewna jednolitość orzecznictwa jest warunkiem nieodzownym należytego funkcjonowania społeczeństwa i stąd stanowi ona co najmniej instrumentalną wartość, która w jakiejś mierze może równoważyć wypadki rozstrzygnięć w pełni zgodnych ze stosowanym prawem, ale rozstrzygnięć, które w danym wypadku uznajemy za niesłuszne”. (1)

Jednakowoż istnieją skutki uboczne poszukiwania w orzecznictwie: „skutkiem takiego mechanizmu jest funkcjonowanie swoiście pojętego prawa precedensowego. Tym bardziej wątpliwego, że obecne środki techniczne dają możliwość korzystania z obszernego orzecznictwa wątpliwej jakości choćby z tego powodu, że jest ono na ten użytek w różny sposób selekcjonowane” (2)

W odwoływaniu się do orzecznictwa należy – podobnie jak przy stosowaniu prawa w ogóle – zachować pewien standard. Pojęcie standardu, w kontekście stosowania prawa, charakteryzuje Ewa Łętowska, mówiąc, że „standard to pojęcie, które odnosi się do wzorca zachowania. (…) System prawa składa się zarówno z przepisów, jak i ukształtowanego standardu”. (3) Tłumaczy, że „może być na przykład prawo, które ma bardzo piękne potencjalne możliwości, ale na skutek powtarzalnej, źle ukształtowanej praktyki, standard ochrony przyznawanej przez to prawo jest znacznie niższe niż to, co w tym prawie tkwi”. (4)

Odwoływanie się do orzecznictwa też może odbywać się w różnym – niskim lub wysokim – standardzie. „Orzecznictwo to trzeba jednak zbierać i analizować, aby wiedzieć, jaki jest aktualny standard, a nie cytować pierwsze z brzegu, może przypadkowe, może marginalne lub przestarzałe orzeczenie”. (5)

W jednym z wywiadów, które przeprowadziłam z sędziami, (6) Sędzia wskazuje tu na wpływ środków informatycznych na proces decyzyjny i jego przebieg: „Publikowanie orzeczeń może być ryzykowne – w jaki sposób sędziowie z nich korzystają? Proces myślowy może być powierzchowny, może dojść do kopiowania orzeczeń. Portale orzeczeń mogą służyć wielu rzeczom: oportunizm, lenistwo, koniunkturalizm, sprawdzanie swojego sposobu myślenia, bez odwzorowywania. (…) Do ujednolicania orzecznictwa jest Sąd Najwyższy. Pytanie prawne, a nie inne orzeczenie. Nie precedens, ale prawo stanowione”. (7)

Zadałam sędziom pytanie o to, czy porównują rozstrzygane sprawy z innymi, wcześniej prowadzonymi. Odpowiadając na to pytanie, odnieśli się zarówno do doświadczenia ze swoimi sprawami, jak i do korzystania z orzecznictwa innych sądów:

„Trzeba trzymać się orzecznictwa, ponieważ chodzi o pewność strony i pełnomocników. Niedobrze, jak jeden skład sędziowski orzeka tak, a drugi inaczej.  Przykładowo, kilka osób złożyło pozew, uzyskało korzystny wyrok i oddalono apelację ich oponenta. Pozostali, będący w podobnej sytuacji, poszli za ich przykładem i sąd rejonowy orzekł tak samo, jak poprzednio, ale apelacja nie podzieliła tego stanowiska, więc ta druga grupa ludzi odeszła z kwitkiem i jeszcze poniosła koszty. Nie może być tak, że jeden skład orzeka w taki sposób, a drugi inaczej, w tych samych okolicznościach. Dlatego staram się iść za orzecznictwem Sądu Najwyższego, no, chyba, że to się tak kłóci z moim poczuciem sprawiedliwości, że się nie da”. (8)

„O ile szczegółów spraw nie pamiętam, to takie generalne swoje podejście się pamięta”. (9)

„Jak się raz podejmie decyzję, to później już z reguły nie ma ani czasu, ani chęci na ponowną refleksję. Naprawdę musi być dobry pełnomocnik, który zmusi sędziego do ponownej refleksji nad problemem, o którym sędzia już kiedyś myślał”. (10)

„Zapomina się o załatwionej sprawie, ale pamięta się doświadczenie. Bez sięgania do wcześniejszych spraw”. (11)

„Pod względem stanu prawnego porównuje się. Pamięta się orzeczenia Sądu Najwyższego lub własne. Pamięta się, jakie elementy stanu faktycznego potrzeba wyłuskać dla potrzeb orzeczenia, które wiem, że będzie miało w tej sprawie zastosowanie”. (12)

„Mam osobne akta wewnętrzne i złote myśli”. (13)

„Działam jak naukowiec, czytam orzeczenia. Wiedza pomaga. Daje luz”. (14)

„Przykładowo, skąd się bierze kwoty zadośćuczynienia? To są już wypracowane w orzecznictwie SN kryteria, które się bierze pod uwagę przy zasądzaniu zadośćuczynienia: w pierwszej kolejności stopień i trwałość doznanego uszczerbku na zdrowiu, zakres uszkodzeń ciała, zakres cierpień o charakterze fizycznym, psychicznym, długotrwałość, intensywność, proces rehabilitacji, zmiany czy konsekwencje uszkodzeń i zmiany w życiu takiego człowieka, dotychczasowy tryb życia, wiek poszkodowanego. Tych kryteriów jest masa, które trzeba wziąć pod uwagę, z tym iż wychodzę z założenia, że to zadośćuczynienie powinno stanowić taką odczuwalną wartość, ono nie może być symboliczne. Innymi słowy, jeśli ktoś domaga się zadośćuczynienia i te okoliczności, które zostaną ustalone, co do zasady dają podstawę do zasądzenia, to nie widzę powodu, żeby jakoś tam to miarkować, zmniejszać, chyba że ktoś ewidentnie nie doznał w istocie żadnej krzywdy, a próbuje się tą metodą wzbogacić. Tu znowu rola sądu II instancji jest bardzo ograniczona, dlatego że sąd okręgowy może zmienić wysokość zadośćuczynienia tylko wtedy, kiedy jest rażąco niskie lub rażąco wysokie. To jest kompetencja sądu pierwszej instancji, co do zasady”. (15)

„Myśli się: ja bym to zrobiła inaczej i zastanawiam się, czy w związku z tym nie uwzględnić apelacji. Pewnie, że stykamy się tutaj z takimi sprawami, z jakimi mieliśmy do czynienia przed sądem pierwszej instancji. To w jakiś sposób rzutuje, to jest nasze doświadczenie, to jest nasza metodyka pracy. To, że się jest w sądzie II instancji, nie znaczy, że człowiek nie ma jakichś poglądów, czy nie rozpoznawał w I instancji podobnych spraw. Wręcz przeciwnie. Pewnie, że się człowiek do tego odwołuje. (…) To, że przechodzimy do II instancji, (…) to jest jakaś kontynuacja”. (16)

Jednocześnie od dobrego standardu odbiega sytuacja, w której sędzia nie korzysta z orzecznictwa, ponieważ nie ma czasu go studiować: (17)

„Z warsztatem polegającym na znajomości doktryny i orzecznictwa bywa różnie. Taka sytuacja, że siadam, czytam całość orzeczeń, sprawdzam, czy coś ciekawego, nowego się nie pojawiło, że mogę poczytać komentarz – to jak problem jest bardzo poważny. To odosobnione sytuacje. Dopóki problem nie jest poważny, to do orzecznictwa nie ma czasu sięgać. Patrzę na przepis, i jest tak i tak – to orzekam tak i tak”. (18)

Ten sam sędzia dodaje jednak: „Jeśli strona powołuje się na sensowne argumenty i to ma ręce i nogi, to nie jest możliwe, żebym ja, nawet przy tym natłoku spraw, nie przeczytała wszystkiego, co mi się uda znaleźć na ten temat. Poza tym orzecznictwo SN jest przecież przełamywane. I zdarzają się orzeczenia w jedną i drugą stronę. Na szczęście SN zbiera się w sobie i wydaje uchwałę podsumowującą”. (19)

Cytowane wypowiedzi świadczą o tym, że po pierwsze, sędziowie widzą sens w trzymaniu się orzecznictwa, zwłaszcza Sądu Najwyższego, jednak do granic, w ramach których ich osobiste i wewnętrzne przekonanie im na to pozwala.

Po drugie, pamiętają nie tyle poszczególne sprawy, co raczej swoje doświadczenie z danym zagadnieniem prawnym i swoje podejście do określonej kwestii prawnej. Przyznają, że trudno następnie zmienić to podejście, jeśli strony nie zaprezentują mocnej argumentacji. Jednocześnie pamiętają o tym, że o zastosowaniu konkretnego rozwiązania decydują ostatecznie fakty danej sprawy. Stosunek sędziów do orzecznictwa innych sądów można oddać słowami malarzy, którzy określają swój stosunek do malarstwa innych malarzy.

Gdy mowa o opieraniu się na orzecznictwie innych sądów jako inspiracji, zacytuję słowa Henri Matisse’a: „Moją sztukę zawdzięczam wszystkim malarzom”.

Kiedy mowa o docenieniu cudzego orzecznictwa, przy zachowaniu jednak swojej odrębności, można to także oddać słowami Henri Matisse’a: „Gdybym nie malował tak, jak maluję, malowałbym jak Picasso”.

Natomiast kiedy mowa o krytycznym podejściu, w eleganckiej, lecz wymownej formie, użyję słów Picassa, gdy krytycznie oceniał obrazy Braque’a wywieszone na wystawie, komentując je przewrotnie jedynie słowami: „Dobrze powieszone”. 

Podsumowując, nie można stwierdzić, że sędzia powinien być „wierny” orzecznictwu, natomiast należy zaznaczyć, że powinien wypracować standard korzystania z orzecznictwa taki, aby korzystanie to stanowiło sposób inspiracji, a nie używanie „gotowców”. (20)


(1) Z. Ziembiński, O pojmowaniu sprawiedliwości, Lublin 1992, s. 128.
(2) Z. Czarnik, Prawotwórcza rola sądu a dyskrecjonalność sędziowska, [w:] Dyskrecjonalna władza sędziego, zagadnienia teorii i praktyki, red. M. Dębiński, R. Pelewicz, T. Rakoczy, Tarnobrzeg 2012, http://tarnobrzeg.so.gov.pl/sites/default/files/Dyskrecjonalna%20władza%20sędziego%2C%20 Tarnobrzeg%202012_0.pdf.
(3) (4) (5) E. Łętowska, Rzeźbienie państwa prawa 20 lat później, w rozmowie z Krzysztofem Sobczakiem, Lex Wolters Kluwer business, s. 12 i 13
(6) wywiady prowadzone w 2013 r. z blisko setką sędziów sądu rejonowego i okręgowego, wydziały cywilne, gospodarczej i wizytacyjne
(7) Wywiad 84, SSO
(8) Wywiad 4, SSR
(9) Wywiad 5, SSO
(10) Wywiad 5, SSO
(11) Wywiad 9, SSR
(12) Wywiad 10, SSR
(13) Wywiad 1, SSO
(14) Wywiad 1, SSO
(15) Wywiad 85, SSO
(16) Wywiad 85, SSO
(17) Ilość pracy przypadająca na sędziego, czy to w sensie liczby spraw, czy w sensie liczby zadań wykonywanych w ramach „obsługi sprawy”, odpowiada za obniżenie standardu. Sędziowie wskazują w wywiadach, że chcieliby i czują, że powinni poświęcić sprawom więcej czasu, jednak, wskutek liczby spraw lub rodzaju zadań, jest to niemożliwe.
(18) Wywiad 4, SSR
(19) Wywiad 4, SSR
(20) Wątki zaczerpnięte z: A.Damasiewicz, "Niezawisłość sędziego cywilisty w kontekście stabilności prawa" [w:]  „Stabilność prawa w kontekście wartości, instytucji i funkcjonowania systemu prawnego” ed. Naukowa Tadeusz Biernat, Oficyna Wydawnicza AFM, 2016 r., s. 141-171. W tej publikacji także: o wolności sędziego od naciskow i wpływów, od własnych preferencji, od arbitralności, od emocji, od ignorancji i nie wiedzy oraz temat „…A kto będzie pilnował strażników”. Cała publikacja dostępna w repozytorium Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, w języku polskim (całość książki wraz z artykułem) i angielskim (cytowany artykuł).



czwartek, 4 czerwca 2015

Błędologia stosowana czyli o źródłach błędów w orzeczeniach cywilnych cz III z III


Część III

WYCZERPANE EGO

 

Słynny eksperyment Chabrisa i Simonsa „Niewidzialny goryl” polegał na tym, że grupie osób przedstawiono następujące zadanie: obejrzeć fragment meczu koszykówki policzyć, ile podań przyjęła jedna z drużyn. Oglądający film policzyli bezbłędnie lub prawie bezbłędnie. Następnie puszczono im ten sam film jeszcze raz.

Nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli.

Na filmie pojawiał się osobnik przebrany za goryla i jakiś czas przechadzał się między grającymi. Pochłonięci liczeniem widzowie, w większości nie zauważyli goryla, oglądając film po raz pierwszy. Liczenie skupiło ich uwagę do tego stopnia, że nie zakonotowali nieistotnego, z punktu widzenia zadania, zdarzenia, jakim była wizyta goryla na boisku.

Ten eksperyment po części ilustruje co oznacza, że dochodzi do tzw. wyczerpania ego. Otóż zajęcie się czymś ze skupieniem, spowoduje, że nie zajmiemy się i zauważymy czegoś innego.

I tu ujawnia się wielka rola heurystyk. Dbają, by nie doszło do zbyt szybkiego wyczerpania ego. Bez nich człowiek nie byłby w stanie funkcjonować. Są użyteczne tam, gdzie ryzyko błędu jest nikłe lub stawka jest niewysoka.

Jednak zagrożenie idzie z innej strony: sędziemu wyczerpuje się ego z dwóch powodów.

Po pierwsze wykonuje czynności, które mógłby wykonywać ktoś inny, podam pierwsze trzy z brzegu:

1.Sprawdzanie zwrotek, czy są kompletne;
2.Sprawdzanie ilości odpisów, czy jest ich wystarczająca ilość załączona do pozwu;
3.Sprawdzanie, dlaczego biegły nie otrzymał wynagrodzenia - jakby to miało coś wspólnego z zadaniami i kompetencjami sędziego;

Po drugie ma zbyt wiele spraw. Cytuję sędziów:

„Decyzje trzeba podejmować szybko. Nie ma czasu zastanawiać się sensownie nad sprawą. Zastanawiamy się, ile możemy. Każdy chce, jak przychodzi do sądu raz w życiu, żebym sędzia pochylił się nad jego problemem, a nie rozwiązywał go o pierwszej w nocy, padając ze zmęczenia. Najlepiej są przygotowane sprawy, które się kończą. Inne po prostu się toczą”.

„Sędziowie są zmęczeni i to wpływa na jakość pracy w pewnym momencie. Chodzi o orzeczenia oparte na przemyśleniu sprawy i oddechu – dobre decyzje zapadają czasem po takim oddechu. One się inkubują. Jeśli sędzia jest spokojny nt orzeczenia to i stronom inaczej tłumaczy i strony są bardziej skłonne je zaakceptować, jeśli zostały wysłuchane”.

Wyczerpane ego ma jeszcze pewien skutek uboczny: spada jakość trafności domysłów. Dobry nastrój powoduje, że trafność wzrasta o połowę. W eksperymentach okazało się, że ludzie smutni byli niezdolni do trafnych przewidywań. Ich domysły nie były lepsze niż wyniki na chybił trafił.

Co się dzieje kiedy sędzia jest zmęczony?

1.Nadużywa heurystyk;
2.Ulega torowaniu i innym efektom, przed którymi nie ma się jak bronić;

– a mógłby się bronić, bo ma mechanizmy, z których najlepszym jest art. 212 k.p.c.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Niezawisłość sędziego cywilisty w kontekście stabilności prawa




To jest temat mojego planowanego wystąpienia na XV Konferencji Naukowej „Państwo, gospodarka, społeczeństwo”, w panelu w sekcji prawnej "Stabilność prawa jako wartość", która się odbędzie w Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego w dniach 8-9 czerwca br.

Szczegółowe informacje podam bliżej tego terminu, na razie jedynie założenia wystąpienia:

Niezawisłość sędziego cywilisty w kontekście stabilności prawa

Tradycyjnie, elementem stabilności prawa, jest unikanie zbyt częstych jego zmian. Jednak elementem stabilności prawa, jest także „stabilność” jego stosowania.

Używam tego słowa w cudzysłowie, ponieważ zawartość pojęcia „stabilności stosowania prawa” nie jest oczywista i zamierzam tę „stabilność” zdefiniować.

Kolejnym krokiem w dążeniu do zbadania tytułowego zagadnienia, jest skonfrontowanie dwóch wartości. Jedną z nich jest stabilność stosowania prawa. Drugą z nich jest niezawisłość sędziowska.

Czy te dwie wartości stoją w konflikcie? Pozornie wyglądają na potencjalnie skonfliktowane. Jednak, na poziomie teoretycznym, nie stoją w sprzeczności, czego zamierzam dowieść.

Natomiast na poziomie praktycznym, na codziennie otwieranej, przed rozpoczęciem rozpatrywania spraw na wokandzie, sali sądowej, dochodzi do faktycznego, stałego ścierania się tych wartości. W wyniku tego może dojść do konfliktu.

Zamierzam sprawdzić, czy tak widziany konflikt, jest pozorny, czy rzeczywisty. Jeśli jest pozorny, to powinien istnieć uniwersalny instrument ochrony sędziego przed zarzutem odpowiednio: zagrażania stabilności prawa jego  orzecznictwem lub zagrażania jego niezawisłości zbytnim posłuszeństwem wobec „panującej” linii orzeczniczej.

Jeśli jednak ten konflikt wartości – stabilności prawa i niezawisłości sędziowskiej -  jest rzeczywisty, to postawić trzeba pytanie, według jakich kryteriów należy szukać równowagi między tymi dwoma wartościami? Oczywistym jest co najmniej to, że przecież żadna z nich nie może wyprzeć drugiej – muszą działać w tandemie.

Podsumowując, poszukuję prawdy na temat teoretycznego lub praktycznego konfliktu między wartością w postaci „stabilności stosowania prawa” a wartością w postaci niezawisłości sędziowskiej.

poniedziałek, 30 marca 2015

Błędologia stosowana czyli źródła błędów w orzeczeniach w sprawach cywilnych (cz.I. z III.)

Autorką neologizmu "błędologia" jest Profesor Ewa Łętowska, dlatego, pozwalając sobie z niego skorzystać, zwaracam Państwu uwagę na jej autorstwo. Jednocześnie podkreślam, iż nie znaczy to, że Profesor Łętowska w jakikolwiek sposób podpisuje się pod moimi tezami - była uprzejma zapoznać mnie i niejako "użyczyć" mi tego trafnego zwrotu, do rozważań na temat procesu decyzyjnego sali sądowej, z czego skwapliwie skorzystałam.

Ten post jest odzwierciedleniem mojego wystąpienia  27 marca br w Katedrze Prawa Własności Intelektualnej na UJ, zatytułowanego:
 
"Błędologia stosowana czyli źródła błędów w orzeczeniach w sprawach cywilnych"
 
Wybrałam trzy zagadnienia, które omówię:

1.   Heurystyki
2.   Torowanie
3.   Wyczerpanie ego

Może to brzmieć dla prawnika jak s-f, a tymczasem ma zasadnicze znaczenie dla sędziego, pełnomocników procesowych, a także dla ustawodawcy krojącego i przykrawającego k.p.c. i p.u.s.p. oraz dla ministra sprawiedliwości mającego ambicje zarządzania systemem.

 
Sięgam do trzech źródeł:

1.   Psychologii, w zakresie teorii decyzji;
2.   Kodeksu postępowania cywilnego zarówno od strony dogmatycznej jak i od strony, którą nazywam psychologiczną warstwą k.p.c.;
3.    Do badań własnych, empirycznych, polegających na wywiadach z sędziami, na temat procesu podejmowania decyzji;

CZĘŚĆ I
HEURYSTYKI
 
1. HEURYSTYKA REPREZENTATYWNOŚCI

Heurystyka to uproszczona reguła wnioskowania, którą posługujemy się nieświadomie.

Jak szłam tu do Państwa, zaczepił mnie pewien człowiek, student, z ankietą jednopytaniową. Pytanie brzmiało tak:

„Stefan jest bardzo nieśmiały i wycofany. Zawsze jest chętny do pomocy, ale nie interesuje się zbytnio ludźmi ani rzeczywistością. Jest człowiekiem porządnym, potulnym, ma potrzebę porządku i jasno określonej struktury. Jest bardzo dbały o szczegóły. Co jest bardziej prawdopodobne – czy to, że Stefan jest bibliotekarzem czy że jest rolnikiem?”

Zastanówcie się, jak odpowiedziałam. Pomyślcie, jakbyście wy odpowiedzieli w takiej sytuacji.
 
Każdemu rzuca się w oczy, że opis tego człowieka pasuje do bibliotekarza.

...Kapkę nazmyślałam. Tego pytania nie postawił mi student. Pytanie to postawili Amos Tverski i Daniel Kahneman w artykule dotyczącym heurystyk i błędów poznawczych, opublikowanym w „Science” w 1974 r., w 5 lat po tym, jak postanowili razem prowadzić badania.

Z tego i następnych badań wynika, że ignorujemy dane bazowe, a więc m.in. fakt, że rolników jest iluśkrotnie więcej, niż bibliotekarzy, co oznacza, że jest odpowiednio większe prawdopodobieństwo, że opisany Stefan to rolnik, a nie bibliotekarz. Ten błąd wynika z tzw. heurystyki reprezentatywności.

Z heurystyką reprezentatywności mamy do czynienia, gdy ktoś mówi: "on nie zajdzie daleko na uczelni, ma za dużo tatuaży". Porównujemy obraz, który widzimy, z określoną reprezentacją, np. typowego wg nas studenta, chuligana, prawnika, sprzedawczyni czy śmieciarza. Ignorujemy wartość bazową, która mówi coś innego niż reprezentatywność.

Inny przykład – z uwagi na realia nie przenoszę go na grunt Polski – siedzi w nowojorskim metrze gość i czyta New York Timesa. Co jest bardziej prawdopodobne – że to doktor nauk czy że to osoba, która nie ukończyła studiów? Reprezentatywność każe stawiać na doktora, choć metrem jeździ więcej osób bez wykształcenia, niż doktorów.

Ludzie ignorują wartość bazową, bo uważają, że nie ma ona nic do rzeczy wobec konkretnych i indywidualnych informacji. Podstawianie wiarygodności w miejsce prawdopodobieństwa niekorzystnie odbija się na trafności przewidywań. I tutaj pojawia się słowo, które spina nam kwestię heurystyki reprezentatywności, z orzekaniem sądowym i tym, co się liczy dla sędziego:

WIARYGODNOŚĆ

Art. 233. § 1 k.p.c.:
Sąd ocenia wiarogodność i moc dowodów według własnego przekonania, na podstawie wszechstronnego rozważenia zebranego materiału.

Czego szuka sędzia?

Wiarygodności dowodów – m.in. świadków – i wiarygodności stanu faktycznego. Do wiarygodności stanu faktycznego wrócę, teraz świadkowie i heurystyka reprezentatywności. Może ona zafałszować rzeczywistość przez fałszowanie wiarygodności. Czyli albo ktoś wyda się wiarygodny, choć kłamie albo wyda się niewiarygodny, choć mówi prawdę.

Jakie są tego konsekwencje?

Stosunkowo groźniejsza jest fałszywie ustalona, na podstawie heurystyki reprezentatywności, wiarygodność, bo wtedy sędzia nie będzie miał powodów drążyć.

Przykładowo, jest bezdomny pijaczek i szanowany profesor. Obtargany bezdomny może wydawać się bardziej skłonny do kłamstwa (za butelkę wódki) niż nobliwy profesor. A przecież nobliwy profesor też może być sklonny do kłamstwa, choćby za inną walutę (milion dolarów). A mimo to heurystyka reprezentatywności spowoduje, iż bardziej skłonni będziemy uznać profesora za bardziej wiarygodnego, niż bezdomnego. Takie same skłonności ma każdy człowiek. Także sędzia.

Słuchając sędziów przekonałam się, że mniej groźne jest, jeśli ktoś, wskutek heurystyki reprezentatywności jawi się jako niewiarygodny. Zacytuję:

„Nie mogę w uzasadnieniu poprzestać na stwierdzeniu, że świadek jest niewiarygodny. Muszę wykazać sprzeczności w jego wypowiedziach lub między nim, a innymi, wiarygodnymi dowodami. Dlatego, jeśli ktoś jest niewiarygodny, to drążę, mocniej go dociskam, żeby tę niespójność wykryć – lub usunąć to wrażenie”. (SSR)

Podsumowując, "reprezentatywny" rezultat, czyli odpowiadający naszym wyobrażeniom na jakiś temat, łaczy się z resztą faktów tak, by stworzyć spójną opowieść.
 
Tworzenie spójnych opowieści to skłonność naszego umysłu.
 
I nie ma tu znaczenia ani ilość faktów, ani ich prawdopodobieństwo.
 
Spójna opowieść, zgodnie ze skłonnością naszego umysłu, powstanie z tylu elementów i takiej jakości, jakie dostaniemy.
 
Tę skłonność wykorzystuje pewna kreatywna zabawka: 

STORY CUBES

W wolnym tłumaczeniu „kostki – opowiastki”.

Polega ona na tym, że mamy pudełko, w którym znajduje się 9 kostek, takich jak do gry planszowej. Przy czym na ściankach kostek nie ma liczby oczek, ale symboliczne obrazki, np. klucz, jabłko, oko, uśmiechnięta twarz, skakanka itd. Zabawa polega na tym, że gracz rzuca wszystkimi 9 kostkami i na podstawie obrazków, jakie wypadną, uszeregowanych jeden za drugim, ma stworzyć opowieść. Za umiejętność tworzenia takich opowieści, bez względu na to, jakie obrazki-fakty otrzymaliśmy do złożenia, odpowiada właśnie skłonność umysłu do tworzenia spojnych opowiesci z dowolnie dobranych danych.
Ta sama skłonność umysłu odpowiada za tworzenie spójnego stanu faktycznego.

2. HEURYSTYKA AFEKTU

Sędzia powiedział tak:

„Ludzie sądzą, że orzeknę tak, a nie inaczej, bo bardziej lubię drugą stronę sporu. To absurd. Po pierwsze ja muszę swoje stanowisko przecież uzasadnić. A ponadto, jak mam 500 spraw na biegu, to naprawdę nie mam czasu ani siły kogoś lubić albo nie”.

Czy ten sędzia ma rację, z psychologicznego punktu widzenia? Do pewnego stopnia tak, do pewnego stopnia nie.

Po pierwsze rzeczywiście bezstronność i rzeczowość jest gwarantowana zbawienną rutyną. Sędzia, podobnie jak lekarz patolog, może się skupić na problemie, właśnie z uwagi na znaczną ilość rozpatrywanych "przypadków" - sytuacji i na charakter pracy.

Ale ja nie o tym teraz, lecz o tym drugim jego zastrzeżeniu:
 
To, czy sędzia uśmiechnie się do jednej ze stron czy nie, nie ma znaczenia i nie jest przejawem sympatii przekładającej się na orzeczenie. Natomiast pewien wpływ na orzeczenie może mieć nieobjawiający się na zewnątrz, uśmiech wewnętrzny, nieuświadamiany sobie przez sędziego. Chodzi o heurystykę afektu.

Jeśli ktoś ma podobne poglądy, robi coś, co pochwalamy, zachowuje się w sposób, jaki pochwalamy, to mamy skłonność do przypisywania mu dobrych cech i intencji. To tzw. efekt halo: jeśli coś się nam w kimś podoba, to rozciągamy ten szczególny „afekt” na resztę tej osoby, jej wypowiedzi, poglądów i zachowań.

Kolejność zauważania cech osoby jest kwestią przypadku, a efekt halo sprawia, że pierwsze wrażenia mają taką wagę, iż dalsze informacje są zmarnowane.

Pierwsze wrażenie generuje całościowy obraz, prostszy i spójniejszy od rzeczywistego – to pokłosie skłonności do budowania spójnych opowieści.

Kahneman zaobserwował pewną sytuację: Otóż miał do oceny po dwie prace każdego studenta. Oceniał obie na raz i przechodził do nastepnych dwóch prac kolejnego studenta. Zastanowiło go, że oceny każdej pary prac są zbliżone. Zaeksperymentował więc i następnym razem oceniał tylko po jednej pracy, odnotowując ocenę tak, by nie widzieć jej, kiedy przyjdzie kolej na drugą turę prac tych samych studentów. Odkrył z zaskoczeniem, że przy tym systemie, oceny w parach prac różniły się znacząco. Uznał, że przy pierwszym sposobie oceniania prac uległ heurystyce afektu: ocena pierwszej pracy danego studenta miała wpływ na ocenianie jego drugiej pracy, czytanej bezpośrednio po tej pierwszej.
Heurystyka afektu.
 
Wielokrotnie zastanawiałam się nad brakiem sankcji generalnej w normie określonej przez art. 3 k.p.c., a konkretnie nad brakiem sankcji za dokonywanie czynności procesowych z naruszeniem dobrych obyczajów:
 
Art. 3 k.p.c.
Strony i uczestnicy postępowania obowiązani są dokonywać czynności procesowych zgodnie z dobrymi obyczajami, dawać wyjaśnienia co do okoliczności sprawy zgodnie z prawdą i bez zatajania czegokolwiek oraz przedstawiać dowody.

Wyjąwszy kilka przepisów szczegółowych, sędzia, choćby widział dokonywanie czynności procesowych przez strony sprzeczne z dobrymi obyczajami, to nie ma do dyspozycji żadnego instrumentu przeciwdziałania. Zastanawiam się, czy "cichym mścicielem" nie będzie tu heurystyka afektu?...
 

3. HEURYSTYKA DOSTĘPNOŚCI

Jeśli poproszę o to, byście przypomnieli sobie 3 przykłady własnej asertywności, a następnie zapytam, czy uważacie się za asertywnych, zapewne odpowiecie, że tak. Jeśli poproszę o przypomnienie sobie 12 przykładów i zapytam o to samo, to zapewne odpowiecie, że nie.

Ludzie tym mniej są pewni dokonanego wyboru (np. oceny faktów) im więcej argumentów mają wyliczyć na jego poparcie. Przykładowo, pozostają pod mniejszym wrażeniem domu, jeśli mają wyliczyć wiele jego zalet.

Czyli heurystyka dostępności polega na tym, że uznamy twierdzenie za prawdziwe lub wiarygodne tym bardziej, im więcej przykładow nam się przypomni czy nasunie...

...ale co z tymi, którzy z trudnością przypomną sobie 3 przykłady i z łatwością przypomną sobie 12? Tu ujawnia się sedno sprawy: nie ilość przykładów decyduje, lecz łatwość przypominania ich sobie.
 
Jaki jest z tego wniosek? Na przkład taki, że heurystykę dostępności można wykorzystać, prosząc adwersarza o liczne przykłady potwierdzające tezę, którą chcemy obalić lub samemu przywołując liczne przykłady za tezą, którą chcemy wykazać.

NIEBEZPIECZEŃSTWA HEURYSTYCZNE W K.P.C.

Art. 228. § 1 k.p.c.
Fakty powszechnie znane nie wymagają dowodu.
Art. 213. § 1 k.p.c.
Fakty powszechnie znane sąd bierze pod uwagę nawet bez powołania się na nie przez strony.
Art. 231 k.p.c.
Sąd może uznać za ustalone fakty mające istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy, jeżeli wniosek taki można wyprowadzić z innych ustalonych faktów (domniemanie faktyczne).
Art. 233. § 1 k.p.c.
Sąd ocenia wiarogodność i moc dowodów według własnego przekonania, na podstawie wszechstronnego rozważenia zebranego materiału.

Dlaczego te przepisy kodeksu określiłam jako niebezpieczeństwa heurystyczne k.p.c.? Bo można te przepisy "z-heurystykować". Na przykład powołując się na - cenne skądinąd źrodło decyzyji sędziowskich - zasady doświadczenia życiowego.

Podsumowując część pierwszą wystąpienia: czy to wszystko znaczy, że heurystyki są złe?

Przeciwnie.
Nie tylko ułatwiają życie decydenta.
One je UMOŻLIWIAJĄ.
Są instrumentami niezbędnymi.
Tyle tylko, że heurystyką, jak każdym narzędziem, na przykład siekierą, trzeba się umieć posługiwać.
 
A o tym napiszę w części III.
 
c.d.n. (1/3)
 
uwaga: wyjątkowo zastrzegam sobie "nieprzedrukowywanie" tego posta. Wynika to stąd, że jest on odzwierciedleniem wystąpienia na żywo, a jednocześnie jest szkicem publikacji w standardzie artykułu naukowego.

Z tych samych względów wskazuję jedynie ogólnie, iż cytując wyniki badań lub przykłady, korzystałam z ksiązki "Pułapki myślenia. O myśleniu wolnym i szybkiem" Daniela Kahnemana (nie dotyczy to przykładu z pijaczkiem i profesorem; zaznaczam także jednak, iż przykład ten jest dziełem wyobraźni i nie ma związku z żadną rzeczywistą sprawą. I mowię to serio, bez mrugania okiem.