sobota, 11 stycznia 2014

Znalazłam furtkę do Tajemniczego Ogrodu. W sądzie.


Wchodzę w drugi etap wywiadów z sędziami. Początkowo sądziłam, że przeprowadzę całą 100-kę „jednym ciągiem”. Nie doceniłam sędziów… Te wywiady otwierają jakieś wrota, które były ukryte jak furtka do Tajemniczego Ogrodu. Te wywiady niosą taką wiedzę, że musiałam przerwać, by moc usiąść i przy kawie lub lampce wina czytać je w swojej bibliotece przypominającej bibliotekę klubową jakiegoś tajemniczego towarzystwa: wszystkie ściany w półkach z książkami, a dookoła okrągłego niskiego stołu z ogromnym blatem, fotele. Światło sączące się spod sufitu jest jak latarnia we mgle – do czytanych książek zaglądają ostro rzucające światło lampy: po jednej dla każdego czytelnika.

Czytam wydrukowane wywiady. Odsłuchane lub z-notowane, pozbawione już imion i nazwisk, właściwie zanonimizowane. Na papierze, bo w mojej głowie nie. Pamiętam chyba wszystkich sędziów. Może nie kojarzę twarzy z nazwiskiem, ale kojarzę osobowości.

I teraz uwaga do dziennikarzy: sędziowie, których spotkałam, to osobowości.

"Polscy sędziowie to osobowości"

Jeszcze nie pora nakreślić obrazu polskiego sędziego, jaki się wyłania z moich badań. Zdradzę jednak, że jestem zaskoczona. Tytuł tego bloga okazał się przewrotnie proroczy. Moje pytanie „Sędziowie czy Herkulesi?” powoli zaczyna zmierzać do niezwyklej odpowiedzi, że „Sędziowie to…”
Jeszcze czas na dokończenie tego zdania.

Weszłam z moją rozprawą habilitacyjną w etap autoweryfikacji, umocowywania empirycznego i redagowania myśli tak, by ich forma w sposób czysty wyrażała to, co mi się objawiło w czasie badań.

Przystępuję do dalszych wywiadów.

Nie mogę się doczekać.

Tego, co Oni wiedzą, nigdzie jeszcze nie napisano.