Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wykładnia prawa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wykładnia prawa. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Niezawisłość sędziego - .słów kilka jeszcze

Tym razem zainspirował mnie komentarz do poprzedniego posta:
 
"Trochę martwi mnie sformułowanie:
 
<[...] sędzia powinien polegać na swoim przekonaniu, ale niekoniecznie odzwierciedlać w orzeczeniach swoje poglądy>.
 
To może bardzo zaszkodzić zdrowiu psychicznemu :-)"
 
Faktycznie. Popełniłam błąd polegający na tym, że użyłam synonimicznych słów, nie wyjaśniając, że w pierwszym przypadku chodzi o przekonanie sędziego co do obiektywnej słuszności orzeczenia, a w drugim o jego światopogląd.
 
Dlatego zmieniłam to sformułowanie.
 
Zdanie, które brzmiało tak:
 
"Innymi słowy, sędzia powinien polegać na swoim przekonaniu, ale niekoniecznie odzwierciedlać w orzeczeniach swoje poglądy".
 
Na zdanie, które brzmi tak:

"Innymi słowy, sędzia powinien polegać na swoim przekonaniu, co do obiektywnej słuszności rozstrzygnięcia. Natomiast niekoniecznie powinien odzwierciedlać w orzeczeniach swój światopogląd, czyli swoje prywatne zdanie na temat tego, na przykład, czy kobiety powinny łączyć karierę zawodową z wychowywaniem dzieci albo czy mężczyźni mający małe dzieci powinni zawieszać uprawianie ryzykownego hobby, jak zdobywanie ośmiotysięczników".

Uważam, że dla każdej osoby zajmującej się zawodowo interpretacją (np. przepisów) ciekawe są "przykłady z życia wzięte", na to, jak intencja autora myśli, może być, przez niego samego, zniekształcona, wskutek błędnego lub wieloznacznego sformułowania.

 
To jest ciekawe w szczegolności w kontekście stosowania wykładni językowej, jako jedynej, z uzasadnieniem, że ustawodawca wyraził wprost i jasno, i miał na myśli dokładnie to, co jest czarno na białym napisane.   
 
 

czwartek, 5 czerwca 2014

Deszyfrowanie według Lema

Tekst, który podlega wykładni i interpretacji, można porównać do szyfru, który trzeba zdekodować. Pomińmy chwilowo spory dotyczące tego, jak głęboko sięgać po sens i w jakim kierunku szukać. Posłużę się metaforą, korzystając z fragmentu powieści Stanisława Lema, na temat szyfru. Ten tekst ilustruje meandry deszyfrowania znaku, bez względu na to, czy nim jest zdanie potoczne czy przepis prawa.
 
„Podszedł do drzwiczek  ścianie. Z ręki, która się w nich ukazała (…) wyjął papierową wstążkę i podał mi ją:

„Zagrożenie manewrem uskrzydlającym – stop – kierować posiłki w sektor VII – 19 431- stop – za kwatermistrza siódmej grupy operacyjnej Ganzmirst płk dypl. – stop”.

Podniosłem głowę, odkładając strzęp taśmy. (…)
- Co to jest? – spytał (…)
- Jakaś zaszyfrowana depesza.
- Nie, to szyfr, który trzeba dopiero rozłamać.
- Przecież to jakaś tajna wiadomość?
- Nie – ponownie zaprzeczył głową. – Kamuflowanie szyfrów pod postacią wiadomości niewinnych, w rodzaju jakichś ta prywatnych listów czy wierszy, należy do przeszłości, panie. (…) Pokażę panu teraz ten sam tekst, przepuszczony przez DESZ-a – tak nazywamy naszą maszynę. Znów zbliżył się do drzwiczek, wyszarpnął z białych palców taśmę i wrócił z nią do stołu:

"Baremisozyturia inpeklancybilistyczna matetosi się by kancepudroliwać ambrendafigianturelię niedokocywracipośmajną” – odczytałem i spojrzałem na niego nie kryjąc zdumienia.
 
- To ma być rozszyfrowane?

 Uśmiechnął się pobłażliwie.

 - To drugi etap – wyjaśnił. – Szyfr został skonstruowany tak, by rozłamanie go dało stek nonsensów. Miło to przekonać nas ostatecznie, że właściwa treść pierwotna depeszy nie była szyfrem, czyli że wiadomość leży na powierzchni i jest taka jaką pan poprzednio odczytał. (…)
- W istocie natomiast?... (…)
- Zaraz pan zobaczy. Przyniosę teraz tekst przepuszczony ponownie przez maszynę.
 
Papierowa taśma spłynęła z dłoni w kwadratowych drzwiczkach. (…) Wziąłem taśmę, która mi podał. (…)

„Abruptywnie kancelerować derwiszów odnoszących barbimuchowe śmiętopały przez turmańsk celeratywny wnikliwość wskazana”.

- ...
- Rozłamany szyfr jest dalej szyfrem. Pod okiem fachowca złuszczy z siebie osłonę po osłonie. Jest niewyczerpalny. Nie ma kresu ani dna. Można zagłębiać się w jego warstwach coraz trudniej dostępnych, coraz głębszych, ale to wędrówka nieskończona”.

 

S. Lem, „Pamiętnik znaleziony w wannie”, Wydawnictwo Literackie Krakow, 1961 r., s. 76, 77, 81

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Gdyby ustawy stosowały się same, sądy byłyby zbyteczne


„Gdyby ustawy stosowały się same, sądy byłyby zbyteczne” (1)

 
Stawiam tezę, że prawo, rozumiane przez pryzmat wymiaru sprawiedliwości, to zjawisko społeczne, a nie zbiór obowiązujących aktów prawnych. Dlatego przedstawiam prawo jako czteroetapowy proces, w wykonaniu władzy ustawodawczej i sądowniczej, ułożony w koło, ponieważ czwarty Etap w pewnym sensie prowadzi do pierwszego:


Etap pierwszy to ustanowienie prawa;
Etap drugi to wykładnia prawa;
Etap trzeci to dostosowanie prawa (do warunków społecznych);
Etap czwarty to zmiana prawa (i ten etap prowadzi de facto do pierwszego, polegającego na ustanawianiu – zmianie – prawa);

 
Etap pierwszy i czwarty należą do władzy ustawodawczej, a Etap drugi należy do władzy sądowniczej. Spór może dotyczyć Etapu trzeciego: jaka jest granica między dostosowywaniem prawa do kontekstu społecznego, które to zadanie należy do sędziego, a zmianą prawa, które to zadanie należy do ustawodawcy.

 
„Można wyodrębnić dwie zasadnicze sytuacje (…) prawa (…): funkcjonowanie przepisów prawnych w granicach dopuszczalnej wykładni oraz stan krytyczny uzasadniający konieczność podjęcia inicjatywy ustawodawczej w celu zmiany nieadekwatnego stanu prawnego, którego niedostatków nie można usunąć w drodze wykładni”. (5)

 
Konieczność dostosowywania prawa przez sędziego wynika stąd, że nie sposób uregulować każdej sytuacji mogącej potencjalnie wystąpić w rzeczywistości.

 
„Współczesny ustawodawca przeważnie odstępuje od posługiwania się kazuistyką, natomiast przepisom prawnym nadaje charakter norm ogólnych, bardziej otwartych na wykładnię. (…) Przyjmuje się, że ustawodawca reguluje id quo plerumque fit (to, co zdarza się zazwyczaj)”. (6)

 
To oznacza, moim zdaniem, że ustawodawca pozostawia w treści przepisów zamierzoną lukę prawną, dotyczącą tego, co „nie zdarza się zazwyczaj”. Luka jest zamierzona w tym sensie, że ustawodawca z rozmysłem pozostawia ją do zapełnienia sędziom. Wynika to z racjonalizmu i konieczności.

 
„Prawo jest czymś uboższym niż system stosunków społecznych. Nie jest zadaniem ustawodawcy dla każdego mogącego powstać stosunku życiowego (społecznego) ustanawianie normy szczególnej. (…) Norma prawna wyrażona w ustawie odznacza się mniejszym lub większym stopniem  generalności. Między normą ustanowioną w akcie prawnym, a normą zastosowaną istnieje przestrzeń wypełniana wartościami ocenami filozoficznymi, moralnymi itd. Wiele aktów prawnych (…) charakteryzuje się sformułowaniami ramowymi i klauzulami generalnymi. Podłoże socjologiczne – do którego odnoszą się normy (…) w chwili ich stanowienia – ulega ewolucji. Ustawa zatem w swoich elementach formalnych i materialnych przechodzi przez okres młodości (krystalizacji), dojrzały okres stabilizacji znaczenia normy prawnej oraz okres starzenia się, charakteryzujący się wzrastającym napięciem między formą, a treścią przepisu prawnego. Współczynnik aktywności sędziego i jego twórczej roli wzrasta w miarę zwiększania się napięcia między formą, a treścią przepisu prawnego”. (7)

 
 
Mechanicystyczne podejście do funkcji sędziego, któremu nie wolno było dokonywać wykładni prawa, a jedynie je „stosować”, (2) nie sprawdziło się. „W poprzednich epokach, w wielu systemach prawnych obowiązywał pogląd głoszący zakaz dokonywania wykładni przez sądy. (3) Nowoczesne podejście znalazło wyraz w Kodeksie Napoleona zabraniającym odmowy orzekania pod pozorem, że prawo nie jest jasne”. (4)


Wykładnia i interpretacja odgrywają w tym procesie zasadniczą rolę.
Ponieważ posługuję się tymi dwoma pojęciami wyjaśniam, jak rozumiem wykładnię i czy może ona być utożsamiana z interpretacją.

 
„W języku polskim posługujemy się dwoma, co najmniej synonimicznymi, terminami określającymi procesy związane z prawniczą egzegezą, a mianowicie terminem „interpretacja” oraz „wykładnia”. Wydaje się, że pojęcie wykładni jest zakresowo nieco węższe, bardziej związane z kontekstem lingwistycznym, a w przypadku prawa z aspektem formalno – dogmatycznym, czy też z operatywną wykładnią tekstu prawnego. Natomiast pojęcie interpretacji prawniczej jest bardziej neutralne i można go odnieść do szerszego, bardziej filozoficznego, kontekstu rozważań dotyczących problemów wykładni lub uzasadniania prawa”. (8)

 
Zgadzam się z takim ujęciem płaszczyzny rozróżnienia wykładni i interpretacji.

 
Widzę dwie możliwości stosowania tych pojęć:
Po pierwsze można traktować wykładnię i interpretację jako synonimy, pozostając przy częstszym korzystaniu w kontekście prawa, z terminu „wykładnia”. Jednocześnie trzeba rozróżniać wykładnię językową, która odnosi się do tekstu, od wykładni celowościowej, systemowej, historycznej, które odnoszą się do kontekstu.

 
Po drugie można traktować wykładnię, jako termin odnoszący się do tekstu, a interpretację jako termin odnoszący się do kontekstu.

 
Nie wnikając tutaj w „za” i „przeciw” każdej z opcji, podkreślam, że obok ustalenia stanu faktycznego (w czym sędzia odgrywa większą lub mniejszą rolę, zależnie od kontradyktoryjności lub inkwizycyjności danego trybu postępowania), zasadniczą rolą sędziego jest wykładnia prawa w jego kontekście społecznym. I to bez względu na to, czy takie „zobaczenie” przepisu w kontekście społecznym określi się „wykładnią celowościową”, „wykładnią funkcjonalną”, „wykładnią historyczną” czy „interpretacją prawa”.

 
Moim zdaniem sędziowie są interpretatorami ustaw w „najszlachetniejszym” tego słowa znaczeniu.


 

_________

  
(1)   K. Piasecki, „Organizacja wymiaru sprawiedliwości w Polsce”, Zakamycze 2005 r., s. 61
(2)   Użyłam cudzysłowia, ponieważ obecnie trudno sobie wyobrazić stosowanie prawa bez dokonywania jego wykładni, nawet, gdyby to była wykładnia czysto językowa
(3)   E Waśkowski, „Teoria wykładni prawa cywilnego  s. 37 i n.
(4)   K. Piasecki, „Organizacja…” op. cit. s. 63
(5)   K. Piasecki, „Organizacja…”, op. cit. s. 60 – 61
(6)   K. Piasecki, „Organizacja…”, op. cit. s. 58
(7)   K. Piasecki, „Organizacja…”, op. cit. s. 58
(8)   J. Stelmach [w:] R. Sarkowicz, J. Stelmach, „Teoria prawa”, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków, 1996 r., wyd. I. s. 62 - 63