Wracam do tematu czasu w sądownictwie i w sądzeniu.
W poprzednim poście pisałam o gwarancjach prawnych czasu trwania sprawy i
zasygnalizowałam temat względności czasu, która ma wpływ na „odczuwalność”
trwania zdarzenia czy ciągu zdarzeń, niezależną od miar „bezwzględnych”, takich
jak tydzień, miesiąc czy rok. Blog, w przeciwieństwie do książki, pozwala mi
podejść do rzeczy niechronologicznie, co jej źródłem mojego zadowolenia,
ponieważ „przemieszanie” tematów raz już ułożonych w szeregu, pozwala niekiedy
spojrzeć na rzecz z innej perspektywy. Ma takie samo niezwykle istotne
znaczenie, jak montaż w filmie. No to jedziemy. Dziś kładę na stół temat:
„Czas
równoważony do jakości”
Trudno wyobrazić sobie skuteczność w taki
sposób: tylko działanie i żadnego myślenia. Zadałam sędziom pytanie, czy mają
czas „na myślenie”. Chodzi o myślenie bez podejmowania jakichkolwiek czynności,
w tym nawet szukania komentarzach i orzecznictwie. Takie sobie siedzenie w
fotelu, przy lampce wina i dumanie nad sprawą lub pozwolenie jej na
przepływanie przez głowę. Zapytałam też czy i do czego takie myślenie byłoby im
potrzebne.
Oto, co odpowiedzieli:[1]
„U mnie jest tak, że ja cały czas chodzę i
myślę i rozsupłuję ten węzeł. Jednak żeby usiąść i pomyśleć, obecnie nie mam
czasu. To jest właśnie najgorszy aspekt tej pracy”.
„Czas? Tego czasu na myślenie się nie
planuje. Po prostu jak problem występuje, to niestety nie zostawia się go
zamykając gabinet. To jest taka praca, o której nie da się nie myśleć. To nie
jest tak, że idę do domu i już nie myślę o pracy. Czasem myślę na rowerze, na
zakupach, przy sprzątaniu czy gotowaniu. Ale nie dlatego, że wtedy mi się
fajnie myśli, ale dlatego, że dany problem mi się nasuwa. Często jest tak, że przy biurku się nie
wymyśli, tylko dopiero jak sprawa zapuści korzenie. Po przebudzeniu ma się
rozwiązanie problemu, nad którym się myślało trzy dni. Jeśli decyzja w sprawie
jest oczywista, to nie zostawia śladu w głowie. Ale jeśli sprawa jest trudna,
zawikłana, najczęściej prawnie, choć faktycznie też, to póki się ma ją na
myśli, trudno się oderwać”.
„Siedzą sprawy w głowie i się uaktywniają w
czasie odkurzania. Pod prysznicem przychodzi mi na przykład do głowy, gdzie coś
sprawdzić. Nawet jak są trzy tygodnie urlopu, to przez pierwszy jeszcze się
myśli o sprawach, a przez ostatni – już się myśli. To rodzaj natręctwa”.
„W korkach. Generalnie myśli się w korkach.
Są sprawy, z którymi trzeba się przespać. Dlatego nigdy nie stosuję metody
przygotowywania się do wokandy na jutro, zawsze wcześniej. Nigdy nie piszę
uzasadnienia w ostatnim dniu. Nie dopuszczam, do sytuacji, by zamknąć sprawę i
potem zacząć nad nią myśleć”.
"Decyzję trzeba podejmować szybko. Nie
ma czasu na doktoryzowanie się nad problemem. Przy takiej ilości decyzji,
podjąć ją jeszcze szybko, to jest obciążające. Nie ma czasu zastanowić się
sensownie nad sprawą. Zastanawiamy się, ile możemy. Każdy chce, jak przychodzi
do sądu raz w życiu, żeby sędzia się pochylił nad jego problemem, a nie
rozwiązywał jego problem o pierwszej w nocy, padając już ze zmęczenia.
Poniedziałek szykowanie wokandy, wtorek na sali, środa przygotowanie wokandy,
czwartek na sali no i w piątek nie wiadomo, na co się rzucić – na pocztę, na
uzasadnienia, czy na problemy, które są w przyszłym tygodniu na wokandzie.”
„Najlepiej przygotowane są te sprawy, które
właśnie się kończą, a inne… po prostu się toczą”.
"Dla mnie ważny jest
pokój, z muzyką. I żeby siedzieć samemu. To jest ważne dla pracy koncepcyjnej”.
„Myślenie? Kiedy? Np. jeśli Idę na urlop, to
po urlopie muszę wszystko trzeba nadrobić – sprawy spływają cały czas. Po
urlopie mam 300 akt w gabinecie, następnego dnia czy jeszcze kolejnego - wokandę. Asystent nie pracuje w czasie urlopu
sędziego. A mógłby obsługiwać już sprawę. Dlatego jest tyle sędziów w Polsce,
skoro sędzia zajmuje się formalną obsługą sprawy. Mogliby to robić
wykwalifikowani urzędnicy. Np. teraz ksero może wydać sekretariat, kiedyś też
musiał sędzia to podpisywać. Muszę zajmować się egzekucją, jak strona nie płaci
za biegłego. Muszę nadawać klauzulę i sprawdzić, czy zapłacił. A ja przecież tę
sprawę już skończyłam. Referendarz nie ma czasu, więc jak już jest coś u
sędziego, jakieś akta, to niech sędzia sobie wszystko w nich obsługuje”.
„Nienormowany czas pracy jest pułapką. Można
w jednym zdaniu nałożyć nielimitowany zakres pracy. To są dwa zdania – sprawy z
zakresu takiego, a takiego, w wymiarze iluś wokand w miesiącu… Pytanie, czy
zgodna etyką zawodową jest taka praca,
która polega na podejmowaniu decyzji w takim trybie, kiedy nie mam czasu
pomyśleć. Kogo obciążają konsekwencje?”.
„To jest rodzaj niewolnictwa. Człowiek ma
głowę zapchaną. Nie da się uciec, myśli się. Z tym zastrzeżeniem, że np. 140
spraw na raz nie pozwala na myślenie”.
„Ja tylko w taki sposób pracuję. Muszę myśleć
na spokojnie. W inny sposób nie pracuję. Po tylu latach wiem, mniej więcej, ile
czasu na jaką sprawę mój mózg
potrzebuje, by przerobić informacje. Najwięcej pracy koncepcyjnej
kosztowała mnie sprawa, jeśli chodzi o rozwikłanie problemu prawnego, która
zabrała trzy miesiące na rozwikływanie. A potem wynik dał dużą satysfakcję”.
„Na to czasu osobnego nie ma – „na siedzenie
w wannie i myślenie”. Stoi się w korku. Wracając z pracy często myślę o
sprawach. Zdarza się, że budzę się z myślą o sprawie. Opowiadam bliskim jeśli
jest sprawa czysto życiowa, bo chcę poznać taki odbiór ludzki. Rozmawiam też z
sędziami. Przeżywamy te sprawy”.
„Jest rzecz, która jest sędziemu potrzebna: żeby
nie miał nadmiernego referatu, bo nie jest w stanie nad nim zapanować i nie ma
czasu na zastanowienie się nad trudniejszymi sprawami - bo łatwiejsze to tam
jakoś idą. To jest kosztem rzetelnego podejścia do sprawy w kontekście braku
czasu. Nawet podobne do siebie sprawy, tak naprawdę są każda inna, bo np. jeśli
chodzi o zachowek, to jeden z darowiznami, inny bez, zawsze coś tam jest
indywidualizującego sprawę. Czy odwołanie darowizny. Każde okoliczności
rodzinne są inne, nie ma jednakowych spraw. Nad każdą trzeba się zastanowić
oddzielnie. A teraz referaty mamy 180/220/500”. (różne liczby, ponieważ to
zależy od tego, czy sąd rejonowy czy okręgowy i czy pierwsza instancja czy
odwoławczy).
„Chodzi o orzeczenie oparte na przemyśleniu
sprawy, na przeczytaniu orzecznictwa, wręcz takim oddechu – czasem dobra
decyzja zapada po takim oddechu. Ona się inkubuje. O tym się nie mówi,
niestety. Traktuje się sąd jako źródło wydawania orzeczeń jedno za drugim, w
szybkim tempie”.
„Komfortowo byłoby, żeby tydzień przed
wokandą wrócić do sprawy i obmyśleć. Nie ma tego komfortu, zwłaszcza, że jest
umowa iż na wokandzie jest np. 9 spraw, dwie wokandy tygodniowo, co oznacza, że
trzeba mieć w tygodniu przygotowanych i przemyślanych 18 spraw, średnio. To
może kuleć, jeśli chodzi o proces podejmowania decyzji. Bo czasami nie ma
fizycznej możliwości, żeby pomyśleć. A jest już etap sprawy, kiedy trzeba wydać
wyrok. Nie mogę powiedzieć stronom: proszę państwa, odraczam rozprawę, bo nie
wiem jeszcze co zrobić, muszę pomyśleć, pochodzić z tym. Zdarza mi się, że mam
już decyzję, ale nie chcę jej jeszcze ogłaszać, chcę się z nią jeszcze
przespać. Wtedy mam te dwa tygodnie od zamknięcia rozprawy. Są takie sprawy, w
których człowiek bije się z myślami i do końca nie wie, co zrobić, kładzie się
z jakąś opcją, budzi i myśli: nie, jednak jest inaczej”. „To, czego mnie
brakuje w tej pracy to czas na przemyślenie. Jest tak, że idzie się na zakupy,
czy robi się kolację i nie myśli się o sprawach, a wtedy przychodzi
rozwiązanie. Tak powinno być. Ale rzadko mam tak, że mogę naprawdę nie myśleć o
pracy. Zdarza się, że jutro jest publikacja, a ja jeszcze nie jestem przekonany.
Gdyby móc się tak w oderwaniu zająć czymś innym, to ten proces decyzyjny tez
byś się gdzieś tam rodził samoistnie. Kiedy nie myślę o pracy, przychodzi
rozwiązanie, kiedy myję zęby. A tymczasem jest tak, że nie odrywam się, także myjąc
zęby myślę, bo wiem, że mam mało czasu. Chciałbym mieć poczucie, że wychodzę na
salę i mam przygotowane to wszystko. Mam orzecznictwo, znam komentarze,
literaturę, wiem, jakie są poglądy i to mnie przekonuje, a tamto nie
przekonuje. Tak jest rzadko, bo nie ma na to czasu. Jak jest trudna sprawa, to
tak robię. Wymyślam sobie, że składam apelację. Badam, jakie argumenty można
podnieść. Przerysowuję problem i konsultuję się z sędziami obok. Tam, gdzie są
słabe punkty, stawiam ich w sytuacji konieczności ich obrony. Pytam też w
rodzinie, żeby zobaczyć, co nieprawnicy powiedzą, czy protokolantka, która jest
obok, co się jej wydaje. Nie po to, żeby się umocnić, ale po to, by się
zweryfikować, zobaczyć problem z innej strony. To zresztą jest problem
jednoosobowego orzekania, że mogą być błędy w percepcji”.
Tyle sędziowie.[2]
A teraz o tym, jak to działa. Marcus Raichle,
badacz mózgu w trakcie doświadczeń z rezonansem magnetycznym w 1998 r. dokonał
odkrycia: gdy osoby badane koncentrowały się na swoich zadaniach i zaczynały
myśleć w sposób ukierunkowany, aktywność w określonych rejonach mózgu zawsze
spadała, zamiast rosnąć i rosła z powrotem dopiero, kiedy osoby te przestawały
wykonywać zadanie.[3]
„Prawdopodobnie to właśnie dzieje się na jałowym biegu: mózg idzie sobie na
spacer, podczas którego może nie tylko zadbać o wewnętrzny porządek, lecz także
nawiązać świeże połączenia między komórkami nerwowymi, stwarzając w ten sposób
nowe konteksty dla zgromadzonych faktów. Tak powstają, same z siebie, nowe
myśli, a, jeśli mamy szczęście, to także nieoczekiwane przebłyski geniuszu.
Wszyscy, którzy są aktywni mentalnie, przeżyli to już nie raz: całymi godzinami
człowiek bez rezultatu zastanawia się nad jakimś problemem i dopiero w
momencie, kiedy się odpręża, nagle widzi przed sobą rozwiązanie!”.[4]
Niezależnie od tego, że jednym z warunków
dobrego „obrobienia” sprawy jest pozostawienie jej w spokoju, bez zajmowania
się nią, występuje także inny czynnik, natury psychologicznej, który wymaga
tego, by sędzia mógł poświęcić sprawie określony czas. Chodzi o działanie tzw.
„Systemu 1” i „Systemu 2”. Najpierw zaprezentuję działanie tych Systemów, a
następnie spróbuję przeanalizować wpływ tego mechanizmu na orzekanie. Otóż
System 1 działa szybko i automatycznie, nawet bez świadomości człowieka.
Wykrywa proste prawidłowości, dotyczące jednej rzeczy, nie wątpi, nie pamięta
odrzuconych alternatyw, jeśli takie się pojawiły. Odpowiada za tzw. „myślenie szybkie”,
w którym mieszczą się dwa rodzaje myślenia intuicyjnego - czyli myślenie
fachowe (oparte na wiedzy i doświadczeniu) oraz myślenie heurystyczne
(heurystyka w tym kontekście to uproszona reguła wnioskowania, którą człowiek
posługuje się nieświadomie). „System 1 mieści w sobie model świata, który
pozwala w jednej chwili ocenić, czy dane zdarzenie jest normalne, czy
zaskakujące. To on jest źródłem błyskawicznych i często trafnych osądów
intuicyjnych. W większości przypadków nawet nie masz świadomości, że wykonał
jakieś zadanie.[5] Do
takich zadań należy np. rozpoznanie twarzy osoby wchodzącej do pokoju.
System 2 zajmuje się zadaniami wymagającymi
wysiłku umysłowego, np. porównywania różnych alternatyw, ponieważ, w
przeciwieństwie do Systemu 1, ma on zdolność do równoczesnego przechowywania w
pamięci sprzecznych informacji, co wymaga wysiłku umysłowego, porównywania
rzeczy pod kątem kilku cech albo dokonywania przemyślanego wyboru spomiędzy
kilku opcji, wreszcie ma zdolność poddawania w wątpliwość. I jest równoznaczny
z tzw. „myśleniem wolnym”.
„Weźmy taki przykład: policz, ile razy na tej
stronie pojawia się litera „f”. Nigdy wcześniej nie robiłeś czegoś takiego i
nie przychodzi ci to w sposób naturalny. Tylko System 2 potrafi to zrobić. (…)
Przypuśćmy teraz, że (…) otrzymujesz nowe polecenie: policz wszystkie przecinki
użyte na następnej stronie. To zadanie będzie teraz trudniejsze, bo będziesz
musiał przełamywać świeżo wyrobioną w sobie skłonność do skupiania się na
literze „f””.[6]
Systemy te działają skutecznie, pod
warunkiem, że z każdego z nich korzysta się we właściwej sytuacji, ponieważ obydwa
mają poważne wady. System 1 nie męczy się, ale jest też źródłem błędów
poznawczych. Jest bezkrytyczny, dlatego, że niepewność i wątpliwości to domena
Systemu 2. Natomiast System 2 ma z kolei tę wadę, że się szybko męczy. Dochodzi
do tzw. „wyczerpania ego”: Jeśli System 2 ma do wykonania jednocześnie wiele
zadań lub wiele ich już wykonał, to człowiek jest w stanie uwierzyć „niemal we
wszystko”, ponieważ „wątpiący System 2” jest zajęty lub zmęczony. System 2
rozdziela uwagę między działania wymagające wysiłku umysłowego, i wyczerpuje
się.
System 1 i System 2 poniekąd rządzą procesem
poznawczym i procesem decyzyjnym.[7]
Powstaje pytanie, jak podzielić pracę między te dwa systemy i jak nimi
„zarządzać”? „Na przeskakiwanie do pochopnych wniosków można sobie pozwolić,
kiedy wnioski prawdopodobnie okażą się trafne, koszt ewentualnego błędu jest do
przyjęcia, a odpowiedź intuicyjna zapewnia dużą oszczędność czasu i wysiłku.
Przeskoczenie od razu do odpowiedzi intuicyjnej jest ryzykowne, kiedy
znajdujemy się w nieznanej sytuacji, kiedy stawka jest wysoka i kiedy nie ma
czasu na zabranie bliższych informacji. W takich okolicznościach prawdopodobne
stają się błędy intuicji, którym mogła zapobiec przemyślana interwencja Systemu
2”.[8]
Brak czasu, a więc będące jego efektem chaotyczne lub niekonsekwentne
postępowanie,[9] i
„szybkie” myślenie, prowadzi do korzystania z heurystyk, które mogą prowadzić
do błędnych wyników, także tam, gdzie powinny się włączyć wątpliwości i
analityczne umiejętności Systemu 2. Daniel Kahneman podkreśla, że ludzie,
którzy popełniają błędy cechuje to, że nie sprawdzają podpowiedzi podsuwanej
przez System 1, mimo iż sprawdzian jest stosunkowo prosty, i popełniają błąd.
Powodem takiej sytuacji może być zarówno „lenistwo” Systemu 2, jak i brak czasu
na jego uruchomienie.
Niemożliwość dokonania sprawdzenia przez
System 2 podpowiedzi generowanych przez System 1 powoduje, że nawet
doświadczony sędzia może wydawać kiepskie lub ledwie przeciętne wyroki, czyli
takie które traktują problem powierzchownie oraz takie, które, mimo, iż jest
prawidłowe, nie przekonują stron. Sędzia działając „ekonomicznie”, niektóre sprawy
będzie rozstrzygał bazując na podpowiedziach Systemu 1. Jest to słuszne zwłaszcza
wtedy, gdy ma doświadczenie i rozpoznaje w nowych okolicznościach pewne schematy,
tak jak mistrz szachowy. Inne jednak sprawy będą wymagały włączenia Systemu 2, który
poweźmie wątpliwości i podda sprawę analizie, w tym także z wykorzystaniem różnych
alternatyw rozwiązania, czego nie potrafi System 1. Ponadto sędzia musi mieć miejsce
w czasie, jak każdy człowiek, który ma podjąć decyzję, na wrzucenie mózgu na „bieg
jałowy”, ponieważ wtedy zachodzą w umyśle procesy, które przerabiają zebrane informacje
i przemyślenia, przetwarzają je i „wypluwają” do świadomości gotowe rozwiązanie.
To wszystko nie odbywa się bez pracy nad sprawą. To wszystko jest częścią pracy
nad sprawą. Liczenie czasu trwania spraw (także planowanie ich ilości oraz obciążenia
innymi zadaniami) musi uwzględniać fakt, że mozg tak pracuje.
Czas pracy nad zagadnieniem nie jest
równoznaczny z czasem wykonywania czynności dotyczących sprawy, takich jak
pisanie, czytanie, „załatwianie” czegoś tam. Trzeba móc usiąść i pomyśleć. Albo
nawet niekiedy tylko usiąść.
Już widzę ministra sprawiedliwości, który
zarzuca mi herezję i mówi, że „jeśli czasu poświęconego sprawie nie da się
przełożyć na dni i tygodnie, to jak ja sobie w ogóle wyobrażam kontrolę nad
wymiarem sprawiedliwości?!”. Nieistniejący, ale Możliwy Panie Ministrze:
Nie wiem.
Ale to nie ja wymyśliłam, że czas działa nielinearnie,
nierównomiernie, ma różne przełożenie na efektywność i że „psychologiczny” czas
działania „nie spina się” z zegarowym. Takie są fakty, wywiedzione z badań
naukowych, i zarządzanie czasem, w tym zarządzanie czasem sędziów, głównie
przez ilość i rodzaj przydzielanych im zadań, musi to po prostu brać pod uwagę.
Ignorowanie wyników badań z zakresu psychologii jest tak samo skuteczne jak
ignorowanie wyników badań z zakresu fizyki, tylko że może mieć gorsze
konsekwencje (fizyka radzi sobie mimo ignorowania).
Poza tym, Nieistniejący, ale Możliwy Panie
Ministrze, żadna herezja dotycząca liczenia czasu, nie powinna Pana zaskoczyć,
skoro liczy Pan statystyczny czas trwania sprawy, bez względu na wszelkie
okoliczności jej dotyczące, począwszy od jej przedmiotu, a na ludzkich skłonnościach,
np. do stawania na głowie by umknąć przed niekorzystnym orzeczeniem, skończywszy.
Statystykę da się wykorzystać, jako miernik, ale jej podkręcanie nie przełoży
się na skuteczność, więc po co to dalej robić? Tutaj zacytuję dwóch dość
skutecznych ludzi, adresując ich myśli do projektantów wymiaru sprawiedliwości:
„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i spodziewać
się różnych rezultatów” (Albert Einstein, fizyk)
„Skuteczność jest miarą prawdy. Jeśli nie
jesteś skuteczny, to widocznie prawda, jaką się posługujesz, jest nieaktualna”.
(Jacek Walkiewicz, psycholog).
[1] Cytaty pochodzą z badań
polegających na przeprowadzeniu wywiadów z sędziami w sądach rejonowych i
okręgowym, wydziałach cywilnych, cywilnych odwoławczych, gospodarczych i
gospodarczych odwoławczych w dużym mieście w Polsce. W blogu korzystam z
kilkunastu wypowiedzi i nie jest to cala pula odpowiedzi na wyżej postawione
pytanie, ponieważ takich wywiadów przeprowadziłam kilkadziesiąt i „komplet”
odpowiedzi wraz z analizą wyników zaprezentuję w swojej książce. W książce
cytaty będą opatrzone informacją, czy stanowią wypowiedź sędziego sądu
rejonowego czy okręgowego, bez wskazania instancji okręgu i rodzaju wydziału,
przy założeniu, że sprawy gospodarcze wchodzą w zakres prawa cywilnego, co
najmniej na potrzeby związane z celami pracy.
[2] Nie zacytowałam jeszcze
wszystkich wypowiedzi. Jest ich około 3 razy więcej.
[3] Por. M. E. Raichle, “Behind the scenes of functional brain imaging”,
PNAS 1998, 95(3), s. 765-772, za: Urlich Schnabel, “Sztuka leniuchowania. O szczęściu nicnierobienia”, MUZA
SA 2014, seria SPECTRUM, s. 111
[4] Ulrich Schnabel, op. cit. s. 114 oraz cytowany tam U. Schnabel, Die
Vermessung des Glaubens, Blessing, s. 270
[5] Daniel Kahneman, „Pułapki
myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym”, Poznań 2012 (s. 31, 23 i 15, 51-52, 81,
110-111)
[6] Daniel Kahneman, op. cit. s. 52
[7]Daniel Kahneman, op. cit.
Kahneman przyjął tu nazewnictwo zaproponowane przez Keitha Stanovicha i
Richarda Westa.
[8] Daniel Kahneman, op. cit. s. 108
[9] Hartmut Laufer, „Podejmowanie
decyzji”, s. 38
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podpisz się nickiem, ktorego będziesz później stale używać - to ułatwia dyskusję.