poniedziałek, 30 marca 2015

Błędologia stosowana czyli źródła błędów w orzeczeniach w sprawach cywilnych (cz.I. z III.)

Autorką neologizmu "błędologia" jest Profesor Ewa Łętowska, dlatego, pozwalając sobie z niego skorzystać, zwaracam Państwu uwagę na jej autorstwo. Jednocześnie podkreślam, iż nie znaczy to, że Profesor Łętowska w jakikolwiek sposób podpisuje się pod moimi tezami - była uprzejma zapoznać mnie i niejako "użyczyć" mi tego trafnego zwrotu, do rozważań na temat procesu decyzyjnego sali sądowej, z czego skwapliwie skorzystałam.

Ten post jest odzwierciedleniem mojego wystąpienia  27 marca br w Katedrze Prawa Własności Intelektualnej na UJ, zatytułowanego:
 
"Błędologia stosowana czyli źródła błędów w orzeczeniach w sprawach cywilnych"
 
Wybrałam trzy zagadnienia, które omówię:

1.   Heurystyki
2.   Torowanie
3.   Wyczerpanie ego

Może to brzmieć dla prawnika jak s-f, a tymczasem ma zasadnicze znaczenie dla sędziego, pełnomocników procesowych, a także dla ustawodawcy krojącego i przykrawającego k.p.c. i p.u.s.p. oraz dla ministra sprawiedliwości mającego ambicje zarządzania systemem.

 
Sięgam do trzech źródeł:

1.   Psychologii, w zakresie teorii decyzji;
2.   Kodeksu postępowania cywilnego zarówno od strony dogmatycznej jak i od strony, którą nazywam psychologiczną warstwą k.p.c.;
3.    Do badań własnych, empirycznych, polegających na wywiadach z sędziami, na temat procesu podejmowania decyzji;

CZĘŚĆ I
HEURYSTYKI
 
1. HEURYSTYKA REPREZENTATYWNOŚCI

Heurystyka to uproszczona reguła wnioskowania, którą posługujemy się nieświadomie.

Jak szłam tu do Państwa, zaczepił mnie pewien człowiek, student, z ankietą jednopytaniową. Pytanie brzmiało tak:

„Stefan jest bardzo nieśmiały i wycofany. Zawsze jest chętny do pomocy, ale nie interesuje się zbytnio ludźmi ani rzeczywistością. Jest człowiekiem porządnym, potulnym, ma potrzebę porządku i jasno określonej struktury. Jest bardzo dbały o szczegóły. Co jest bardziej prawdopodobne – czy to, że Stefan jest bibliotekarzem czy że jest rolnikiem?”

Zastanówcie się, jak odpowiedziałam. Pomyślcie, jakbyście wy odpowiedzieli w takiej sytuacji.
 
Każdemu rzuca się w oczy, że opis tego człowieka pasuje do bibliotekarza.

...Kapkę nazmyślałam. Tego pytania nie postawił mi student. Pytanie to postawili Amos Tverski i Daniel Kahneman w artykule dotyczącym heurystyk i błędów poznawczych, opublikowanym w „Science” w 1974 r., w 5 lat po tym, jak postanowili razem prowadzić badania.

Z tego i następnych badań wynika, że ignorujemy dane bazowe, a więc m.in. fakt, że rolników jest iluśkrotnie więcej, niż bibliotekarzy, co oznacza, że jest odpowiednio większe prawdopodobieństwo, że opisany Stefan to rolnik, a nie bibliotekarz. Ten błąd wynika z tzw. heurystyki reprezentatywności.

Z heurystyką reprezentatywności mamy do czynienia, gdy ktoś mówi: "on nie zajdzie daleko na uczelni, ma za dużo tatuaży". Porównujemy obraz, który widzimy, z określoną reprezentacją, np. typowego wg nas studenta, chuligana, prawnika, sprzedawczyni czy śmieciarza. Ignorujemy wartość bazową, która mówi coś innego niż reprezentatywność.

Inny przykład – z uwagi na realia nie przenoszę go na grunt Polski – siedzi w nowojorskim metrze gość i czyta New York Timesa. Co jest bardziej prawdopodobne – że to doktor nauk czy że to osoba, która nie ukończyła studiów? Reprezentatywność każe stawiać na doktora, choć metrem jeździ więcej osób bez wykształcenia, niż doktorów.

Ludzie ignorują wartość bazową, bo uważają, że nie ma ona nic do rzeczy wobec konkretnych i indywidualnych informacji. Podstawianie wiarygodności w miejsce prawdopodobieństwa niekorzystnie odbija się na trafności przewidywań. I tutaj pojawia się słowo, które spina nam kwestię heurystyki reprezentatywności, z orzekaniem sądowym i tym, co się liczy dla sędziego:

WIARYGODNOŚĆ

Art. 233. § 1 k.p.c.:
Sąd ocenia wiarogodność i moc dowodów według własnego przekonania, na podstawie wszechstronnego rozważenia zebranego materiału.

Czego szuka sędzia?

Wiarygodności dowodów – m.in. świadków – i wiarygodności stanu faktycznego. Do wiarygodności stanu faktycznego wrócę, teraz świadkowie i heurystyka reprezentatywności. Może ona zafałszować rzeczywistość przez fałszowanie wiarygodności. Czyli albo ktoś wyda się wiarygodny, choć kłamie albo wyda się niewiarygodny, choć mówi prawdę.

Jakie są tego konsekwencje?

Stosunkowo groźniejsza jest fałszywie ustalona, na podstawie heurystyki reprezentatywności, wiarygodność, bo wtedy sędzia nie będzie miał powodów drążyć.

Przykładowo, jest bezdomny pijaczek i szanowany profesor. Obtargany bezdomny może wydawać się bardziej skłonny do kłamstwa (za butelkę wódki) niż nobliwy profesor. A przecież nobliwy profesor też może być sklonny do kłamstwa, choćby za inną walutę (milion dolarów). A mimo to heurystyka reprezentatywności spowoduje, iż bardziej skłonni będziemy uznać profesora za bardziej wiarygodnego, niż bezdomnego. Takie same skłonności ma każdy człowiek. Także sędzia.

Słuchając sędziów przekonałam się, że mniej groźne jest, jeśli ktoś, wskutek heurystyki reprezentatywności jawi się jako niewiarygodny. Zacytuję:

„Nie mogę w uzasadnieniu poprzestać na stwierdzeniu, że świadek jest niewiarygodny. Muszę wykazać sprzeczności w jego wypowiedziach lub między nim, a innymi, wiarygodnymi dowodami. Dlatego, jeśli ktoś jest niewiarygodny, to drążę, mocniej go dociskam, żeby tę niespójność wykryć – lub usunąć to wrażenie”. (SSR)

Podsumowując, "reprezentatywny" rezultat, czyli odpowiadający naszym wyobrażeniom na jakiś temat, łaczy się z resztą faktów tak, by stworzyć spójną opowieść.
 
Tworzenie spójnych opowieści to skłonność naszego umysłu.
 
I nie ma tu znaczenia ani ilość faktów, ani ich prawdopodobieństwo.
 
Spójna opowieść, zgodnie ze skłonnością naszego umysłu, powstanie z tylu elementów i takiej jakości, jakie dostaniemy.
 
Tę skłonność wykorzystuje pewna kreatywna zabawka: 

STORY CUBES

W wolnym tłumaczeniu „kostki – opowiastki”.

Polega ona na tym, że mamy pudełko, w którym znajduje się 9 kostek, takich jak do gry planszowej. Przy czym na ściankach kostek nie ma liczby oczek, ale symboliczne obrazki, np. klucz, jabłko, oko, uśmiechnięta twarz, skakanka itd. Zabawa polega na tym, że gracz rzuca wszystkimi 9 kostkami i na podstawie obrazków, jakie wypadną, uszeregowanych jeden za drugim, ma stworzyć opowieść. Za umiejętność tworzenia takich opowieści, bez względu na to, jakie obrazki-fakty otrzymaliśmy do złożenia, odpowiada właśnie skłonność umysłu do tworzenia spojnych opowiesci z dowolnie dobranych danych.
Ta sama skłonność umysłu odpowiada za tworzenie spójnego stanu faktycznego.

2. HEURYSTYKA AFEKTU

Sędzia powiedział tak:

„Ludzie sądzą, że orzeknę tak, a nie inaczej, bo bardziej lubię drugą stronę sporu. To absurd. Po pierwsze ja muszę swoje stanowisko przecież uzasadnić. A ponadto, jak mam 500 spraw na biegu, to naprawdę nie mam czasu ani siły kogoś lubić albo nie”.

Czy ten sędzia ma rację, z psychologicznego punktu widzenia? Do pewnego stopnia tak, do pewnego stopnia nie.

Po pierwsze rzeczywiście bezstronność i rzeczowość jest gwarantowana zbawienną rutyną. Sędzia, podobnie jak lekarz patolog, może się skupić na problemie, właśnie z uwagi na znaczną ilość rozpatrywanych "przypadków" - sytuacji i na charakter pracy.

Ale ja nie o tym teraz, lecz o tym drugim jego zastrzeżeniu:
 
To, czy sędzia uśmiechnie się do jednej ze stron czy nie, nie ma znaczenia i nie jest przejawem sympatii przekładającej się na orzeczenie. Natomiast pewien wpływ na orzeczenie może mieć nieobjawiający się na zewnątrz, uśmiech wewnętrzny, nieuświadamiany sobie przez sędziego. Chodzi o heurystykę afektu.

Jeśli ktoś ma podobne poglądy, robi coś, co pochwalamy, zachowuje się w sposób, jaki pochwalamy, to mamy skłonność do przypisywania mu dobrych cech i intencji. To tzw. efekt halo: jeśli coś się nam w kimś podoba, to rozciągamy ten szczególny „afekt” na resztę tej osoby, jej wypowiedzi, poglądów i zachowań.

Kolejność zauważania cech osoby jest kwestią przypadku, a efekt halo sprawia, że pierwsze wrażenia mają taką wagę, iż dalsze informacje są zmarnowane.

Pierwsze wrażenie generuje całościowy obraz, prostszy i spójniejszy od rzeczywistego – to pokłosie skłonności do budowania spójnych opowieści.

Kahneman zaobserwował pewną sytuację: Otóż miał do oceny po dwie prace każdego studenta. Oceniał obie na raz i przechodził do nastepnych dwóch prac kolejnego studenta. Zastanowiło go, że oceny każdej pary prac są zbliżone. Zaeksperymentował więc i następnym razem oceniał tylko po jednej pracy, odnotowując ocenę tak, by nie widzieć jej, kiedy przyjdzie kolej na drugą turę prac tych samych studentów. Odkrył z zaskoczeniem, że przy tym systemie, oceny w parach prac różniły się znacząco. Uznał, że przy pierwszym sposobie oceniania prac uległ heurystyce afektu: ocena pierwszej pracy danego studenta miała wpływ na ocenianie jego drugiej pracy, czytanej bezpośrednio po tej pierwszej.
Heurystyka afektu.
 
Wielokrotnie zastanawiałam się nad brakiem sankcji generalnej w normie określonej przez art. 3 k.p.c., a konkretnie nad brakiem sankcji za dokonywanie czynności procesowych z naruszeniem dobrych obyczajów:
 
Art. 3 k.p.c.
Strony i uczestnicy postępowania obowiązani są dokonywać czynności procesowych zgodnie z dobrymi obyczajami, dawać wyjaśnienia co do okoliczności sprawy zgodnie z prawdą i bez zatajania czegokolwiek oraz przedstawiać dowody.

Wyjąwszy kilka przepisów szczegółowych, sędzia, choćby widział dokonywanie czynności procesowych przez strony sprzeczne z dobrymi obyczajami, to nie ma do dyspozycji żadnego instrumentu przeciwdziałania. Zastanawiam się, czy "cichym mścicielem" nie będzie tu heurystyka afektu?...
 

3. HEURYSTYKA DOSTĘPNOŚCI

Jeśli poproszę o to, byście przypomnieli sobie 3 przykłady własnej asertywności, a następnie zapytam, czy uważacie się za asertywnych, zapewne odpowiecie, że tak. Jeśli poproszę o przypomnienie sobie 12 przykładów i zapytam o to samo, to zapewne odpowiecie, że nie.

Ludzie tym mniej są pewni dokonanego wyboru (np. oceny faktów) im więcej argumentów mają wyliczyć na jego poparcie. Przykładowo, pozostają pod mniejszym wrażeniem domu, jeśli mają wyliczyć wiele jego zalet.

Czyli heurystyka dostępności polega na tym, że uznamy twierdzenie za prawdziwe lub wiarygodne tym bardziej, im więcej przykładow nam się przypomni czy nasunie...

...ale co z tymi, którzy z trudnością przypomną sobie 3 przykłady i z łatwością przypomną sobie 12? Tu ujawnia się sedno sprawy: nie ilość przykładów decyduje, lecz łatwość przypominania ich sobie.
 
Jaki jest z tego wniosek? Na przkład taki, że heurystykę dostępności można wykorzystać, prosząc adwersarza o liczne przykłady potwierdzające tezę, którą chcemy obalić lub samemu przywołując liczne przykłady za tezą, którą chcemy wykazać.

NIEBEZPIECZEŃSTWA HEURYSTYCZNE W K.P.C.

Art. 228. § 1 k.p.c.
Fakty powszechnie znane nie wymagają dowodu.
Art. 213. § 1 k.p.c.
Fakty powszechnie znane sąd bierze pod uwagę nawet bez powołania się na nie przez strony.
Art. 231 k.p.c.
Sąd może uznać za ustalone fakty mające istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy, jeżeli wniosek taki można wyprowadzić z innych ustalonych faktów (domniemanie faktyczne).
Art. 233. § 1 k.p.c.
Sąd ocenia wiarogodność i moc dowodów według własnego przekonania, na podstawie wszechstronnego rozważenia zebranego materiału.

Dlaczego te przepisy kodeksu określiłam jako niebezpieczeństwa heurystyczne k.p.c.? Bo można te przepisy "z-heurystykować". Na przykład powołując się na - cenne skądinąd źrodło decyzyji sędziowskich - zasady doświadczenia życiowego.

Podsumowując część pierwszą wystąpienia: czy to wszystko znaczy, że heurystyki są złe?

Przeciwnie.
Nie tylko ułatwiają życie decydenta.
One je UMOŻLIWIAJĄ.
Są instrumentami niezbędnymi.
Tyle tylko, że heurystyką, jak każdym narzędziem, na przykład siekierą, trzeba się umieć posługiwać.
 
A o tym napiszę w części III.
 
c.d.n. (1/3)
 
uwaga: wyjątkowo zastrzegam sobie "nieprzedrukowywanie" tego posta. Wynika to stąd, że jest on odzwierciedleniem wystąpienia na żywo, a jednocześnie jest szkicem publikacji w standardzie artykułu naukowego.

Z tych samych względów wskazuję jedynie ogólnie, iż cytując wyniki badań lub przykłady, korzystałam z ksiązki "Pułapki myślenia. O myśleniu wolnym i szybkiem" Daniela Kahnemana (nie dotyczy to przykładu z pijaczkiem i profesorem; zaznaczam także jednak, iż przykład ten jest dziełem wyobraźni i nie ma związku z żadną rzeczywistą sprawą. I mowię to serio, bez mrugania okiem.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podpisz się nickiem, ktorego będziesz później stale używać - to ułatwia dyskusję.