„Zachęcać, kiedy nie należy zmuszać, prowadzić, kiedy nie należy
rozkazywać, jest to najwyższa zręczność”.
Montesquieu, „Myśli”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1987 r.,
s. 94
Jednocześnie wprowadzono do kodeksu
regulację dotyczącą mediacji. Wynika to z różnicy między materią, którą zajmuje
się sędzia, z założenia i mediator. Mediator nie stara się ustalić, kto ma
rację, a kto nie. Stara się raczej dotrzeć do sedna sporu, a sednem są interesy
każdej ze stron – innymi słowy ich potrzeby, niepokoje, pragnienia, lęki i
aspiracje.[ii] Sędzia natomiast z założenia zajmuje się faktami i
ich interpretacją, natomiast z różnych względów jest mu trudno sięgać do
motywacji zachowań stron. „Decyzje sądowe dotyczą przeszłości. (…)
Retrospektywność, a nie prospektywność procesu (…) nie stwarza warunków do
zawarcia ugody”.[iii] Wydaje
się, że badanie motywacji sięgało by nieco poza zakres zadań sędziego. Jednak
należy się dobrze zastanowić nad wnioskami płynącymi z umieszczenia art. 10 w
k.p.c. Ma on niezwykle istotne znaczenie
dla oceny funkcji sędziego. Inaczej dochodzi się do celu polegającym na
„wydaniu wyroku w sprawie”, a inaczej do
celu w postaci eliminacji przyczyn konfliktu na przyszłość”.
Pierwszym
argumentem, który może przekonać strony, jest pokazanie, jak będzie przebiegał
proces decydowania. Wyrok może się znacznie różnić od rozwiązania
kompromisowego, jakiego oczekiwałyby niekiedy strony. Niedopuszczalne jest, aby
pomyślana czy wyczuwana ugoda między stronami, stała się bezpośrednio wyrokiem,
jeśli nie istnieją ku temu przesłanki prawne. Przeczuwane akceptowalne
obustronne rozwiązanie, nie może stać się orzeczeniem, jeśli nie pokrywa się z
oceną prawną, dokonywaną w sytuacji całkowitego konfliktu.
Drugi
argument może się wyłonić z nakreślenia różnic, między podjęciem decyzji przez
sędziego, a ugodą. Jedną z zasadniczych różnic jest to, że przy ugodzie strony
zachowują kontrolę, a w przypadku wyroku obie muszą ulec rozstrzygnięciu nawet
wtedy, gdyby nie zadowalał żadnej z nich.
Trzeci
argument, to bilans zysków i strat. Przekonywanie do ugody jest obowiązkiem o
tyle kontrowersyjnym, że opiera się na wiedzy z zakresu psychologii. Teoria
perspektyw opisująca podejmowanie, w warunkach ryzyka, decyzji w stosunku do
rozwiązań alternatywnych tj. rozwiązań, których skutków nie można być pewnym,
ale znane jest ich prawdopodobieństwo,[iv]
wskazuje na ciekawą właściwość ludzkiego sposobu postępowania. „Badania
wykazały, że ludzie są o wiele bardziej wrażliwi na stratę niż na zysk – aż do
tego stopnia, że chętnie angażują się w zachowania bardzo ryzykowne po to, aby
uniknąć straty”.[v]
Poproszono badanych o wyobrażenie sobie, że są naukowcami mającymi walczyć z
epidemią, która ma zabić 600 osób. Były dwa ujęcia dwóch możliwych programów.
Według pierwszego ujęcia program A był taki, że 200 ludzi zostanie ocalonych i
program B był taki, że prawdopodobieństwo że 600 osób zostanie ocalonych jest
równe 1:3, a prawdopodobieństwo, że nikt nie ocaleje wynosi 2:3. W drugim
ujęciu program A był taki, że 400 osób zginie, a program B był taki, że
prawdopodobieństwo, że nikt nie zginie jest 1:3, a że zginie 600 osób wynosi
2:3. Przy pierwszym ujęciu 72 % wybrało program A. Przy drugim ujęciu 28 %
wybrało program A. Wszystko zależało od ujęcia, mimo że skuteczność programu A
była w obu ujęciach jednakowa, podobnie jak skuteczność programu B. Łatwo
sprawdzić to odpowiadając na pytanie: czy wolałbyś dostać 5 % rabatu czy
uniknąć pięcioprocentowej dopłaty?[vi]
Sędziowie
wspominają o tym, że często trudno o ugodę, bo jeśli strony nie dogadały się
przed procesem, to stawienie się przed sądem ich do tego nie zmobilizuje:
przeciwnie. Jednak tu działa pewien mechanizm psychologiczny. Sędzia ma
argument w postaci powagi urzędu i przy nim strony powściągają się w podejściu
awanturniczym, tak samo jak w obecności obcej osoby kłótnia cichnie lub zostaje
zakończona.[vii]
Sędziowie wykorzystują intuicyjnie, nie tylko do nakłaniania do ugody, ale
także do zaprowadzenia porządku na Sali, gdy emocje biorą gorę, archetyp
„trzeciej strony.”. Jego działanie najłatwiej przedstawić na przykładzie:
„Herman
Engel wyszedł kiedyś na spacer z żoną w południowej części Manhattanu Kiedy
przechodzili przez ulicę, rozpędzony samochód zatrzymał się gwałtownie,
omijając ich zaledwie o centymetry. Przestraszony i rozgniewany Herman uderzył
pięścią w maskę samochodu. Rozwścieczony młodzieniec, który kierował pojazdem,
wysiadł krzycząc: „Dlaczego uderzyłeś w mój samochód”. Engel odkrzyknął w
odpowiedzi: „Omal nie zabiłeś mnie i mojej żony!”. Zebrał się tłumek gapiów.
Engel był biały, kierowca czarny i nagle cała sytuacja nabrała rasowych
podtekstów. (…) Nagle Engel zauważył za swoimi plecami starczego czarnoskórego
mężczyznę. Jego ręka skierowana dłonią w dół poruszała się z wolna w gorę i w
dół, jakby człowiek ten chciał zasugerować młodemu kierowcy: „Dobrze już,
uspokój się”. Młodzieniec wyraźnie toczył wewnętrzną walkę, by się opanować.
Nagle wrócił do swojego samochodu, wsiadł i odjechał. (…) Interweniował ktoś z
zewnątrz. (…) Nie znał żadnej ze stron, a jednak potrafił komunikować się w
sposób budzący szacunek. (…) Ten człowiek był archetypową <trzecią
stroną>”.[viii]
Sędziowie
podkreślają, że jednym z warunków akceptacji wyroku jest, obok przekonania o
słuszności czy jasnego uzasadnienia, wysłuchanie stron. Niekiedy chodzi o
wysłuchanie ponad ściśle ramy zdefiniowanego w pismach stron konfliktu. Ten sam
mechanizm sprzyja ugodzie. William K. Ury wskazuje na metodę Buszmenów, którą
obserwował. Mianowicie, „kiedy pojawia się poważny problem, zasiadają wspólne
wszyscy mężczyźni i kobiety i rozmawiają, rozmawiają, rozmawiają. Każda osoba
ma możliwość wypowiedzenia swojego zdania. Ta otwarta, obejmująca wszystkich
dyskusja może trwać całe dni, aż spór zostanie, dosłownie, przegadany.
Członkowie społeczności intensywnie pracują, ustalając, jakie społeczne zasady
łamano raz co należy zrobić, by przywrócić harmonię. Kgotla – jak nazywają taką
dyskusję – pełni rolę sądu, tą różnicą,
że brak jest (…) wyroku sędziowskiego. Decyzje podejmowane są na zasadzie
powszechnej zgody. W przeciwieństwie do typowego postępowania sądowego, w
którym jedna strona wygrywa, a druga przegrywa, celem dyskusji jest stabilne
rozwiązanie, które jest akceptowane zarówno przez uczestników sporu jak i
społeczność. Konsensus dotyczący odpowiedniego rozwiązania wyłania się
stopniowo, w miarę rozwoju dyskusji. (…) Nikomu nie wolno odejść, aż problem
zostanie rozwiązany. Ludzie Pojdą za kimś, kto odejdzie przed załagodzeniem
sporu i doprowadzą go z powrotem.
Nie
ma potrzeby zmieniać treści art. 10 k.p.c., ale, choć może to zabrzmi
paradoksalnie, trzeba nadać temu przepisowi treść. Nie wszystko, co ma być
realizacją przepisu, musi być zawarte w jego treści. Dlatego istnieje wsparcie
w postaci orzecznictwa i doktryny. W przypadku tego przepisu trzeba innego elementu
wypełniania przepisu treścią: włączenia odpowiednich treści do edukacji, a
właściwie sędziowskiego „szkolenia ustawicznego”. Komentarze do art. 10 k.p.c
ograniczają się do stwierdzenia, że ugoda jest dobra, wskazania innych
przepisów kodeksu postępowania cywilnego gdzie mowa o jej dopuszczalności bądź
niedopuszczalności i o przepisie kodeksu cywilnego określającego warunki ugody
(art. 917 k.c.).[x] Nie
tłumaczy się, co oznacza ugoda i jaki sposób jej prowadzenia jest elementem
treści art. 10 k.p.c. A być może to spowodowałoby zwiększenie ilości ugód
zawieranych przed sądem, wpływając jednocześnie na autorytety sędziów i
skuteczność wymiaru sprawiedliwości.
[i] W tej sprawie, jak i w szeregu innych, dotyczących
pracy sędziów, przewija się jeden motyw: „Nieracjonalne jest oczekiwanie, że
sędzia, którego celem jest stwierdzenie naruszenia lub braku naruszenia
przepisów prawa, obarczony wieloma obowiązkami natury pomocniczej wobec działalności
jurysdykcyjnej, motywowany do rozstrzygnięcia jak największej liczby spraw w
jak najkrótszym czasie, będzie dążył do polubownego rozwiązania sporu lub dbał
o rozwiązanie satysfakcjonujące strony w jak największym stopniu”. (por. A.
Jakubiak-Mirończuk, „Negocjacje dla prawników. Prawo cywilne”, LEX 2010).
[ii] William L. Ury, „Dochodząc do zgody”, Taszów 2006 r.,
s. 209
[iii] Aneta Łazarska, „Rola sądu we współczesnym procesie
cywilnym”, „Przegląd sądowy” 2011 r., nr 4 s. 26
[iv] Kahneman i Tverski otrzymali w 2002 r. Nagrodę Nobla w
dziedzinie ekonomii za pracę nad teorią perspektyw.
[v] Adrian Furnham, „50 teorii psychologii, które
powinieneś znać”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2010 r., s 159
[vi] Por. Adrian Furnham, „50 teorii psychologii, które
powinieneś znać”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2010 r., s 160
[vii] Choć sędziwie zwracają uwagę na fakt, że nie zawsze i
że stronom, a nawet profesjonalnym pełnomocnikom puszczają nerwy
[viii] William L. Ury, „Dochodząc do…” op.cit. s. 31-32
[ix] William L. Ury, „Dochodząc do…” op. cit. s. 33. Autor
przedstawia w swojej książce jeszcze inne przykłady plemion, które rozwiązują
konflikty w ten lub podobny sposób. Podaje m.in. przykład plemienia Semai,
które, uchodząc za najbardziej pokojową grupę na Ziemi, mieszkają w głębi lasów
deszczowych w Malezji, kiedy pojawia się konflikt, usilnie starają się uniknąć
stawania po którejś stronie, zwłaszcza, gdy w sporze biorą udział ich krewni,
czy przyjaciele. Nie uważają za właściwe opowiadania się po czyjejś stronie
lecz nakłanianie krewnych aby polubownie rozwiązali spór. Podkreśla, że na
pytanie, „po której jesteś stronie” odpowiedzieli by „Jesteśmy po trzeciej
stronie” (por. s. 34-36)
[x] por. np. Tadeusz Ereciński, Jacek Gudowski, Maria
Jędrzejewska, „komentarz do kodeksu postępowania cywilnego”. Część pierwsza,
Postępowanie rozpoznawcze, wydanie 4 s. 86 – 87;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podpisz się nickiem, ktorego będziesz później stale używać - to ułatwia dyskusję.